Przyznam się Wam do czegoś. Przed chwilą skończyłam pisać nową recenzję na bloga. Tym razem testowałam wysokobiałkowe praliny Magnetic - z mojej ulubionej Biedry. No wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że od czwartku albo piątku zdążyłam już op*erdzielić trzy takie paczki. Kupowałam z zamiarem testowania, otwierałam, niby żeby zjeść tylko jedną, a kończyło się na tym samym i do kosza trafiało kolejne puste opakowanie.
Oto winowajcy:
Nie żebym je Wam specjalnie polecała. Tak po prostu się żalę. Bo skład mają niestety nieciekawy, ale za to nadrabiają smakiem.
On też nie jest jakiś wykwintny, ale rzekłabym, że "uzależniający". To kolejna taka rzecz, której nie mogę trzymać w szafce. W ogóle nie mam w swojej kuchni takiej "szafki ze słodyczami", bo wszystkie słodycze, które dostaję czy kupuję, wyżeram od razu. No to musi być miłość :D
Ale żeby kontynuować tą słodyczową passę, mam wielką nadzieję, że jutro dostanę od mojej miłości wielki wór słodyczy :D A jak nie, to przynajmniej zabiorę chłopa na kawę i ciacho. W Maku zrobili te walentynkowe latte i jeszcze ich nie próbowałam, więc to się musi zmienić! Nie jest to może najromantyczniejsza miejscówka na randkę, ale wielkiej różnicy mi to nie robi. Ważne, żeby było smaczne!
Po więcej nowinek ze świata FIT produktów zapraszam na INSTAGRAMA Staram się tak przynajmniej 1-2 razy w tygodniu kupić jakąś nowość i pokrótce ją zrecenzować.
zurawinkaaa
13 lutego 2019, 17:05Nie kuś tymi słodyczami :) pozdrawiam