Nigdy nie miałam tendencji do zbyt częstego pisania w tym pamiętniku. Wcale nie znaczy, że nie ma o czym, nie ma za to czasu i weny L
Niedawno zrobiłam coś bardzo głupiego, wzięłam udział w biegu na 10 km, bez żadnego, ale to ŻADNEGO przygotowania. Przebiegłam w ponad godzinę, to była droga przez mękę, trauma. Dzień po, co ja piszę, 3 dni po, nie mogłam normalnie chodzić czy wstawać z krzesła, makabra, w życiu nie miałam takich zakwasów.
Najgorsze jest to, że od tamtego momentu ( z miesiąc będzie) nie biegałam. Nie mogę się zmusić, głównie przez aurę i temperaturę w mieszkaniu ( bywało i 14 st.). Ogólnie ostatnio mam problem z motywacją. Rok temu, będąc w transie ćwiczeniowym, wracałam z pracy ogarniałam mieszkanie i na 20.00 szłam na siłownię. Teraz jak nie pójdę zaraz po pracy, nie pójdę wcale. Omijam powoli system i staram się robić tak, by iść zaraz po pracy. W tym celu stworzyłam nawet kalendarz Google i tam mam wszystko zaplanowane i zapisane na dwa tygodnie naprzód J
Trzymajcie kciuki, ślub już za 7 miesięcy, z moim tempem chudnięcia, to wcale nie tak dużo czasu L
OnceAgain
29 października 2015, 10:32No ale przyznaj się - duma była jak skończyłaś ten bieg :). Musisz sama siebie oszukiwać z ta siłką żeby nie wpaść w marazm i nie iść pod kocyk od razu po pracy :)
BridgetJones52
28 października 2015, 22:55Ale zaszalalas z tym biegiem. Dobrze, ze skończyło się tylko zakwasami. 7 miesięcy szybko zleci. Teraz zacznie się dla Ciebie czas fajnych przygotowań ślubnych. Ja miło wspominam organizację mojego ślubu. Tyle, że my robiliśmy mały ślub, więc jakoś tak bezstresowo wszystko się odbyło.
Agnes2602
28 października 2015, 21:03Mimo wszystko gratuluję ukończenia biegu.
angelisia69
28 października 2015, 16:57oj wcale sie nie dziwie ze tyle dni mialas zakwasy,takie nagle zrywy sa zle i prowadza do kontuzji,ale gratuluje ze dalas rade ;-)