Nie ważyłam się jakiś czas, bo widziałam że jest źle, ale już wróciłam na dobre tory, 81.7 odzyskane.
Nie liczę kalorii, nie mam do tego energii, sytuacja z wirusem mnie nadal dobija. Powinnam teraz latać po sklepach i wybierać płytki, podłogi, meble, a tu nie ma jak. Trzeba uważać.
Na plus jest to, że w końcu jest ogród. Jeździmy praktycznie codziennie, H może się wybiegać na świeżym powietrzu, ja mogę się poruszać, czy to na spacerze czy przy pracach ogrodowych.
jamay
28 kwietnia 2020, 12:20Zazdroszczę choćby tej mozliwości wybierania tych wszystkich rzeczy do domu w najbliższej przyszłości :) U mnie własny kąt to wciąż marzenia. Ogród też. Ale jak się nie ma co się lubi.... :) Mam z mieszkania taki mały "wybieg dla kur" bo ogrodem ciężko to nazwac :D Ale wyjśc na hamak można. teraz to i to jest super