Zważyłam się dzisiaj - po tygodniowej przerwie w diecie. Wynik katastrofalny, bo 68,3 kg, czyli 1,7 kg więcej niż tydzień temu - ale zapewne część z tego do jutra spadnie, organizm pewnie się jeszcze nie pozbył resztek z tego świątecznego obżarstwa, a poza tym zważyłam się po śniadaniu.
Nie wiem co mi odbiło w zeszłym tygodniu - miałam trochę stresu i od razu pizza, chińszczyzna, paluszki. A potem święta. Ale od dzisiaj jestem grzeczna
Edit:
No i klops - Luby mi nakupił różnych pyszności i pożarłam na podwieczorek ok 1000 kcal niezdrowego jedzenia łącznie dzisiaj wyjdzie ok 2000 kcal czyli 700 kcal nadprogramowo. Chciałam więcej poćwiczyć, żeby chociaż trochę tego spalić, ale mi się zrobiło słabo i musiałam przerwać