nowy miesiąc, nowe możliwości a w małpim wydaniu: nowe błędy, nadliczbowe kalorie i zniechęcenie. Wybiłam się z rytmu, w weekend co prawda byłam na zubie ale dla równowagi wieczorem na imprezie z okazji nowootwartego klubu fit, gdzie wcale fit nie było... Ogólnie nastrój jesienno- depresyjny.
Nowe postanowienie: chce rzucić palenie.
Przeszkadzają mi papierosy.... Głupia sprawa, pale dużo bo ok. paczki dziennie. Papierochy mi śmierdzą i tak naprawde nie lubię ich ale muszę.... Bo jak nie palę chodzę poddenerwowana, bo mi brakuje czegoś i powiedzmy to wprost: to nałóg, paskudny nawyk, cholerstwo. Jak narkotyk. I wiem ile plusów niesie za sobą taka decyzja ale nie wyobrażam sobie wieczoru, zwłaszcza samotnego bez tego (wiem że złudnego) relaksującego dymka... I jest rzecz, ktorej się obawiam: spowolniona przemiana materii i tycie... Muszę sama psychicznie sie przekonać, że jednak warto i że plusy są niepodważalnie ważniejsze niż te minusy
onedayearlier
3 września 2018, 19:18Nie palę od lutego, nie przytyłam, a bynajmniej nie przez rzucenie. Ludzie tyją, bo zamiast iść na dymka, to łapią ciasteczko, paluszka, jakąś przekąskę "byle zająć umysł i ręce". Ja na szczęście nie odnotowałam takich przypadków, że jadłam zamiast palić... Z przemianą materii nie ma to nic wspólnego. Powodzenia w nowym postanowieniu :)