po 5-dniowej sielance od razu musiałam wskoczyć na pełne obroty- źle? dobrze? Sama nie wiem, plus jest taki, że nie mam kiedy pojadać;) minus- wczoraj nie zdążyłam poćwiczyć. Co prawda i tak założyłam sobie 3 dni treningowe w tygodniu, ale jak już tak odpuszcze to mi jakoś szkoda...
Dziś 3km na orbim/ 20min/ ponad 300kcal.
Jutro zumba :):):) w koncu!!!!! Od przyszłego poniedziałku wraca na stałe i muszę ją ulokować w tygodniowym planie tak jak pracę- idzie się i już, czasami coś wypadnie- to jasne ale do tej pory poza przypadkami niezależnymi ode mnie nie zdarzało mi sie opuszczać zajęć :) bo lubię, bo relaks, bo fajne babki, bo sprawia mi przyjemność.
Dietowo ok- dzisiaj i wczoraj. Przywiozłam całą siatę buraków ze wsi, swoich, pysznych i sie nimi zażeram :):):)
Moja pokręcona gorzej niż ja waga pokazała dziś 87.9kg. Nie ogarniam jej. I jednocześnie nie ufam- co jest oczywoste przy tych jej numerach i zmienności cyferek. W niedziele albo poniedziałek centymetr pójdzie w ruch i zobaczę jak to faktycznoe wygląda.