że się tak zacytuję sprzed roku:
"Najpiękniejsze w żarciu jest to, że kiedy już sobie tak tyjesz, i tyjesz, to nawet nie czuć, nie znać pozornie żadnych powiązanych z tym nieprzyjemności. Czas pędzi do przodu, nie ma dylematów egzystencjalnych i nawet nie czujesz się grubo.
Ale kiedy zaczniesz, i to nie po raz pierwszy kurację odchudzającą (ach, przepraszam, nowy styl życia, bo odchudzanie to nic innego jak zmiana stylu życia już na zawsze), to towarzyszy temu rasowy ból istnienia, spotęgowane poczucie nieatrakcyjności a dzień wlecze się nie miłosiernie. Każdy każdusieńki.. aż do następnego obżarstwa oczywiście.
Już sama do siebie nie mam siły. Wątpię czy to znowu coś da... ale jak mawiają, trzeba działać. Jutro tez rozmowa o pracę.
Waga rano 31 maja (przed dzisiejszym obżarstwem): 79kg. Fajki : 2. Prace, które nie wypaliły: 2."
Właściwie to nie za bardzo przykładałam się do odchudzania w tym roku. Było tycie-chudnięcie. Gdyby tak policzyć te wszystkie stracone kilogramy byłoby ich pewnie ze 20, ale kroków w tył było tak dużo, że ostatecznym rozrachunku schudłam z 82kg (waga styczeń) do teraz ok. 70tki. Cieszę się mimo wszystko, bo naprawdę "coś to dało".
W między czasie w tym roku:
- praca wypaliła i to nawet bardzo, cały czas jestem "aktywna zawodowo" :)
- rzuciłam studia a to także była dobra decyzja (czas teraz mądrze i ostatecznie wybrać następne)
- chłopaka nie znalazłam :D (jeszcze! ...;p)
- zdałam te cholerne prawo jazdy
- rzuciłam palenie... ale tylko na pół roku ;) Choć to i tak były dobrze zaoszczędzone pieniądze.
- co do języków obcych hm... trochę dałam ciała. Ale cały czas mogę to naprawić.
Czego mogłabym sobie życzyć na rok następny? Konsekwencji w dążeniu do celu! A ten "cel" można rozbić na następujące części składowe:
- waga 58 kg. Zostało już tylko 12 kg do stracenia. ;)
- dobrze wybrane studia, tak zgodnie z powołaniem (którego jeszcze nie odkryłam;p).
- rozpracować wreszcie ten angol i francuski!
- znaleźć sobie tego cholernego chłopaka ;) ;p
A na koniec, zdjęcie trochę odchudzonej mloszki w kontraście. Takie właściwie "przed i po" .
No to rok temu:
i teraz ;) Różnica subtelna, ale zawsze! :)
brazowooka91
1 czerwca 2012, 23:01jaka subtelna? spora różnica! serio! gratuluje!:*
Hebe34
31 maja 2012, 21:08A róznica jest imponująca i kolosalna.Wyglądasz pięknie ;-)
Hebe34
31 maja 2012, 21:07Skoro mówisz,ze w odchudzaniu czas wlecze się niemiłosiernie to ja chyba zacznę tak na serio bo mi czasu ciągle brakuje a mam sporo zajęć ;-)))) I pitolę na blogu o wszystkim,tylko nie o odchudzaniu ,który to temat uwazam za okropnie nudnyyyy........
MonDieu
31 maja 2012, 17:33Już jest fajnie, widać sporą różnicę! Nie mogę się powstrzymać i muszę stwierdzić, że masz wspaniały kolor włosów i - jakkolwiek to zabrzmi - świetny biust :D
wojnierz
31 maja 2012, 10:22wcale nie taka subtelna!!!!!!Gratuluję wytrwałości :)
Aspartate
31 maja 2012, 10:22różnica spora,widać po ramionach,brzuchu. Wydaje mi się, że 12 kg, które chcesz zrzucić, to troszkę za dużo.
sweetfetish
31 maja 2012, 10:20Subtelna to ty jesteś a różnica jest ogromnaa :D Gratuluje serdecznie