Misie i Szproteczki Moje Kolorowe.
Nie pisałam dobrze ponad miesiąc.
Powody różne.
Czasu brakowało, weny brakowało, czasem zaczynałam wpis nie udawało mi się go skończyć i kasowałam go.
Wypadłam z rytmu i jakoś tak nie mogę złapać go na nowo.
Co prawda na V jestem co dziennie, podczytuje co u was, ale komentuję bardzo sporadycznie.
Dieta znowu na bakier.
Waga nie znana bo baterie się wyczerpały i jakoś nie mam pamięci, a może chęci żeby je kupić.
Pewnie poszło coś do góry, ale jakoś nie mam zamiaru się tym przejmować.
Z braków czasowych porzuciłam trzymanie się planu z bebio. Nie wyrabiałam z robieniem oddzielnych posiłków dla mnie i dla M.
Bieganie, nadal uskuteczniam.
04.10. zaliczyłam kolejny bieg na 10 km "Biegnij Warszawo"
Wrzesień miałam aktywny bo i biegi i rower, październik już wypadł gorzej. Najpierw gardło nie domagało, potem noga mnie bolała, a na koniec problemy z żołądkiem mnie dopadły.
Listopad zaczęłam już całkiem dobrze, za mną 3 biegi i 33 km zaliczone
Tak ogólnie to chyba nie wiele się zmieniło.
Chociaż zdarzyło się też coś przykrego, coś co przypomniało że życie jest krótkie, że nadmiar kilogramów to nie jakiś dramat i że trzeba cieszyć się z drobiazgów i korzystać z życia ile się da.
Pochowaliśmy bardzo dobrego kolegę mojego męża, miał tylko 42 lata, żonę (kiedyś moją bardzo dobrą koleżankę, ale ostatnio jakoś kontakt nam się urwał) i dziewięcioletnią córeczkę.
Dwa dni po tym jak dowiedziałam się o śmierci kolegi spadła na mnie kolejna kiepska wiadomość. Mój przyjaciel jest w szpitalu, zasłabł w pracy i okazało się że miał krwiaka mózgu. Przeszedł poważną operację, wyniki i stan jego zdrowia nie są najlepsze. Ma z nim teraz bardzo mały kontakt i martwię się o niego, bo jak sam powiedział wszystko się może zdarzyć. Odwiedziny w szpitalu nie realne bo jest za granicą.
Nie składam obietnic że będę tu częściej.
Obiecuję tylko ze się postaram.
Dietę zacznę ogarniać po 11 listopada, czyli po imieninach męża.
Marzy mi się półmaraton na początku kwietnia, lepiej by się biegło z lżejszym tyłkiem.
Tyle na dziś.
Miłego wieczoru, spokojnej nocki życzę i niech nam kilogramy spadają przez sen.
*Dziękuję za wszystkie komentarze.
holka
10 listopada 2015, 12:56Jasne,że o Tobie pamiętam...piekny bieg zaliczyłaś...Ostatnie informacje o śmierci lub chorobie tak bliskich i w dodatku młodych osób są druzgocące... :(
corros
7 listopada 2015, 15:01ja cie pamiętam :) hmmm mówisz o półmaratonie warszawskim? :)
MllaGrubaskaa
7 listopada 2015, 18:30Dokładnie tak :))
corros
9 listopada 2015, 06:38super! ja tez planuje ale jak zżucę ok 8 kg bo kolano mi siada i muze troszke je odciążyc
Nienia87
7 listopada 2015, 10:37Dobrze ze choć na chwilkę jesteś :). Masz rację w życiu są rzeczy ważniejsze niż dieta. Czekam z utęsknieniem na kolejny wpis :).
Evcia1312
7 listopada 2015, 10:22pozdrowienia
NieidealnaG
7 listopada 2015, 08:54No nareszcie, często zaglądałam patrząc czy aby mi gdzieś we wpisach dodanych przez znajomych Twój nie umknął :) Przykro mi z powodu tych smutnych wiadomośći, zdrowia dla przyjaciela,oby mu się udało wygrać walkę o życie :) Mimo, że z dietą tak sobie to dobrze, że jesteś aktwyna, to duży plus :) Mam nadzieję, że będziesz tutaj częsciej widoczna ;)
sziszazi
6 listopada 2015, 20:26Daj spokój, o Tobie nie można zapomniec:) przykro mi z powodu tych smutnych wieści i samopoczucia w kratkę. Jesień to ma do siebie, że choroby i smuty jakoś idą z nią w parze. Trzymaj się i nie przejmuj wpisami i tak jesteś lepsza ode mnie, która pisze coś raz na pół roku a mimo to nadal jest :-) pozdrawiam !
WielkaPanda
6 listopada 2015, 19:16Fajnie, że się Aguś odezwałaś:) Pozdrawiam cię serdecznie:)
ibiza1984
6 listopada 2015, 18:28Dokładnie tak jest, że niejednokrotnie skupiamy się na rzeczach mało istotnych, zapominając przy okazji o tym, że jest też coś ponad to. 3 biegi 33 km? WOW!!! Trzymaj się ciepło!
Joannaz78
6 listopada 2015, 17:36Pogody ducha zycze. Sa rzeczy wazne I wazniejsze
MllaGrubaskaa
6 listopada 2015, 17:38Dziękuję Asiu ;)) Święta prawda, trzeba tylko umieć wszystko sobie poukładać jak ;))