Brakowało mi coś ostatnio natchnienia, ale jestem! Odrodzona, odświeżona, aczkolwiek obolała bardzo. Weekend sportowy-odbył się, byłam, ćwiczyłam i ...żałuję, że już się skończył. Koleżanka z roku ma własny klub fitness i ze swoimi klientami (bo i jeden mężczyzna był w grupie) organizuje takie treningowe obozy weekendowe. Załapałam się i ja:) W piątek o 20tej trening na plaży, no i kąpiel oczywiście w morzu. Sobota- raniutko kąpiel w morzu, a później trzy treningi-na "orliku"(a raczej skateparku), na plaży i ...na plaży. Niedziela dwa treningi...oj kryzys mięśniowy był ogromny. Warto było, super towarzystwo, weseli ludzie, sympatyczna atmosfera. Muszę koniecznie to kiedyś powtórzyć.
Nie ważyłam się, bo i po co:)Jak wyraźnie spadnę na obwodach to dopiero będę wagę męczyć.
Bilans weekendu-wg pulsometru-3700kcal i 75g tłuszczyku, który pozostał w Niechorzu.
Jak dostanę fotki to oczywiście coś wrzucę, żebyście widziały jak pięknie się męczyłam:)))
MONIKA19791979
22 października 2012, 13:08super zeaktywnie spedziłas weekend