Od soboty najmłodsza zaczęła...rzyganko i sranko, bidulka moja malutka. Trzymało ją tak do poniedziałku, później już było troszkę lepiej. Wczoraj mamusia nie rozstawała się z porcelanką...brrrr...na samą myśl o pójściu do toalety dupsko mnie szczypie:) a dziś rano okazało się, że i Kacperek mój też zachorzał. Szlag...Czekać tylko jak ślubny mi się rozłoży na weekend. Sezon jesienno-jelitowy uważam za otwarty:)
Październik tuż, tuż...czas morsowanie rozpocząć. Może to mnie ustrzeże przed kolejnymi infekcjami.
Ale, ale...zapomniałam dodać. Jaka waga dziś...wow, aż miło popatrzeć. Żeby tylko chciało tak zostać:)
MONIKA19791979
21 września 2012, 20:33Sezon jesienno-jelitowy uważam za otwarty:)hahah to czekam na jelitówkę u mnie-ojej jak ja nie lubię rzygać wole na tronie siedzieć bo można czytać gazety a tak głową w dół to nie za bardzo hehehe-zdrófffka wam życze -a w aga jaka ja tez takom kcem
kalina91
21 września 2012, 09:24Jak ja to dobrze znam ten sezonik jesienno-jelitowy. Zdrowka dla wszystkich zycze.