Dieta dobrze, dzień bez zarzutu. Noooo, nie zjadłam kolacji, ale lepiej w tą stronę, nie? Normalnie nie miałam kiedy, a jak miałam chwilkę, to już było za późno... Może ten Asystor jednak działa, bo normalnie pewnie już by mną rzucało, żeby coś wszamać...;P Nie mówię, że jakoś mnie od jedzenie odrzuca, jak niektóre dziewczyny pisały, ale potrafię nad sobą zapanować
Samopoczucie do bani. Jestem tak przeziębiona, że szok! Już mnie nochal boli od wycierania! Córunia lepiej, mąż lepiej, a mnie rozkłada... najgorsze, że nie mogę wycałować córuni tak, jak bym chciała, żeby jej nie zarazić...
No, to teraz przechodzę do szwagra Czy miałyście tak kiedyś, że czułyście troszkę "miętkę" do kogoś, do kogo nie powinnyście? Już tłumaczę, o co mi chodzi.
Jestem z moim mężem od prawie 8 lat, w tym 2,5 roku jesteśmy małżeństwem. Mój mąż ma 3 braci. Lubię ich wszystkich, ale tego jednego tak jakoś inaczej. I tak jest od samego początku. Może jakoś bym to wszystko stłumiła, wybiła sobie z głowy, gdyby nie fakt, że czuję z jego strony coś podobnego! No masakra totalna.
Tak właśnie chciałam o tym napisać, bo komu mam się z czegoś takiego zwierzyć? A tak, przynajmniej to z siebie wyrzucę.
Kiedy poznałam szwagra, on już spodziewał się dziecka ze swoją obecną żoną. Polubiliśmy się zaraz, od razu znaleźliśmy wspólny język. Nie ukrywam, że podobał mi się od początku, ale przecież to brat mojego chłopaka, on spodziewa się dziecka, zaraz się żeni (zaliczyli wpadkę). Pierwszy raz poczułam coś z jego strony na którejś z domówek. Popiliśmy wtedy troszkę, no i wiadomo, języki się rozwiązują. Gadaliśmy jak najęci, aż wtrąciła się jego żona z pretensjami, czy nie za dobrze nam się gada itd i zaczęła jakieś sceny zazdrości robić i nie zapomnę, jak jej wtedy odpowiedział, że owszem, dobrze mu się gada i stwierdził, że nie wiadomo co by było, gdybyśmy się prędzej poznali, albo gdyby oni nie wpadli... Zatkało ją. Potem zdarzały się pojedyncze sytuacje, np. prosił mnie, żebym poszła z jego żoną na zakupy, bo ona się ubrać nie potrafi, a ja jej coś ładnego wybiorę, porównywał nas do siebie... To właśnie z nią wiecznie rywalizuję w odchudzaniu;P Zazwyczaj było tak, że to jednak ja byłam troszkę lepsza i ona się złościła, że ciągle jest niedoskonała. Przez dłuższy czas nie wracaliśmy do tego tematu, ale ona była ciągle zazdrosna i czuła zagrożenie, na weselach i imprezach rodzinnych nie mogliśmy zbyt długo razem tańczyć, bo zaraz przy oglądaniu filmu z imprezy było wypominanie. Przez dłuższy czas nie było poruszania tego tematu, aż kiedyś znowu wróciło, tym razem z siłą podniesioną do potęgi n-tej! Mój mąż nie okazywał mi nigdy zazdrości, jeśli chodziło o jego brata, aż kiedyś, podczas luźnej rozmowy stwierdził (z uśmieszkiem na twarzy!!!), że on wie, że jego brat mi się podoba i że ten skubaniec pewnie też by chętnie ze mną coś pokombinował... Zabił mnie tym!
Na chwilę obecną sytuacja wygląda tak, że spotykamy się regularnie całymi rodzinami i udajemy, że mamy romans (wiem, głupie żarty), śmiejemy się, że zrobimy wymiankę itd... Już nie wspomnę o tym, jak wyglądają nasze rozmowy telefoniczne. Dziś mąż gadał z szwagrem przez tel i słyszałam, że pyta o mnie. A kiedy mąż go zapytał, po co chce ze mną gadać, ten mu odpowiedział, że dawno nie słyszał mojego głosiku i że tęskni... Brak mi słów. Najśmieszniejsze jest to, że mój mąż i szwagierka, żeby nie pozostali dłużni, też udawają, że coś ich łączy itd, ale wierzcie mi, że to wygląda w ich wykonaniu tak komicznie, że boki zrywać. Ona np. siada mojemu mężowi na kolana, gładzi go po policzku, daje buziaka na pożegnanie itd. Mnie to nie rusza, bo wiem, że... delikatnie mówiąc, nie jest w tego typie. Natomiast gdybym ja usiadła szwagrowi na kolanach, pocałowała itp. to już by nie było tak zabawnie... I nie gwarantuję, że nie skończyłoby się to tak, jak nie powinno
Dłuuugo by opisywać nasze zawiłe relacje... Póki co, 8 lat jakoś dajemy radę trzymać łapy przy sobie. Najgorsze są imprezy rodzinne........... hihihi;)
No i co o tym myślicie (jeśli dotrwałyście do końca;P)? Trochę niefajnie, co? Ale przynajmniej śmiesznie jest...
Kończę, bo mąż nie gra w xboxa, to w każdym momencie może mi tu looknąć i dopiero będzie ambaras...
Pozdrawiam
Mitucha
TakaJa89
11 lutego 2012, 23:21w rodzinie podobno nic nie ginie:D
LunaLoca
9 lutego 2012, 16:20hoho ;D ciekawa historyjka ;)
zuzek144
9 lutego 2012, 07:04niby nic, a jednak... ;)))
milena.glogow
8 lutego 2012, 23:20no to wesoło macie... tylko czasami takie zachowania to istne perpetum mobile niby nic a jednak coś się ma na rzeczy..:)