Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Najgorszy dzień... Umarłam...


   Nie, nie chodzi o dietę, której notabene nie było, ani o ćwiczenia, które się zdarzyły... Ani nawet o to, że się zważyłam czego robić nie miałam, a waga już nie była dla mnie łaskawa jak ostatnio.
 Po prostu dziś mam ochotę strzelić sobie w łeb!!!

Najpierw rano wkurzył mnie były chłopak (tak wciąż On), dzwoniąc i mówiąc, że jak ja mogę o 9 spać, że powinnam zrobić coś w swoim życiu... Brak komentarza...

Później była przyjaciółka, obecnie ledwie koleżanka, z którą i tak często się widuję i pije, ale nie ufam i nigdy nie zaufam... Załatwiałyśmy pewną sprawę z księdzem u mnie w parafii w imieniu zespołu, który prowadziłam w zeszłym roku i jutro całą grupą mamy się z Nim spotkać, a Ona nagle, że Ona nie idzie, że nawet nie wie czy będzie w tym uczestniczyć itd... No kurde wkurzyłam się i to masakrycznie bo to właściwie z Jej inicjatywy do Niego poszłyśmy, no ale mniejsza, to nie jest najważniejsze, przyzwyczaiłam się właściwie, że takie wyskoki robi...

Później znów gadałam z M. i poczułam się jakby tylko zależało mu na wyjeździe ze mną do Wiednia, a później "spadaj mała"... Wiem, że taki nie jest, ale odniosłam takie wrażenie... Ale nie, to też nie jest najważniejsze...

Matura... Pojęcie każdemu znane... Maturę mam już za sobą, ale chciałam sobie zrobić maturę z biologii dodatkowo już w zeszłym roku, ale w sekretariacie coś zawalili i powiedzieli mi "przykro nam, ale nie w tym roku, niech Pani przyjdzie w lutym roku następnego". No to ja idę, dowiaduję się, że dyrektor jest na mnie wkurzony, bo po pierwsze W ZESZŁYM ROKU miałam i mogłam napisać tą maturę i że do tego we wrześniu trzeba było przyjść...;/ Ja we wrześniu byłam jeszcze we Włoszech...;/ Ale jak to ja ubłagałam żeby coś tam spróbował załatwić, bo już do następnego roku nie mam zamiaru czekać, no i jutro się okaże czy zostanę do tej matury ponownie dopuszczona... Po prostu jaja jak berety... Normalnie wyszłam i się poryczałam... Niby ta matura nie jest mi potrzebna, no ale kurde... Wkurzyłam się i tyle... Gdybym została poinformowana w zeszłym roku, że jednak mogę... Nie... Głupia sekretarka...;/
Gadałam z mamą, która jest obecnie w Niemczech, starałam się być spokojna, ale się znów poryczałam, a Ona do mnie "nie becz, my baby musimy być twarde" ;) Ta to potrafi podnieść na duchu;)

A to jeszcze nie koniec mojej historii;) Wracam z siłowni, włączam bojler żeby się wykąpać, a tu mi korki strzelają... Bojler się popsuł, jestem bez ciepłej wody w domu...:/

I jeszcze do tego kupiłam ohydne musli...
No szlag by to trafił...
Dziękuję za wysłuchanie, ale musiałam to napisać;P
Powiem Wam, że nawet mi lżej ;)
  • lovecake33

    lovecake33

    6 lutego 2014, 22:52

    Mój mąż, gdyby nie endomondo i możliwość kontroli, nigdy nie puściłby mnie samą na kilkukilometrowy marsz z kijami jesienią/zimą po godzinie 19/20. Zawsze sprawdza moją trasę. Powodzenia. I głowa do góry, raz jest lepiej, a raz gorzej, takie życie... :)

  • casa.blanca

    casa.blanca

    6 lutego 2014, 19:28

    rozumiem Cię i też mam czasem takie dni gdy chce mi się tylko wyć. ale po deszczu wychodzi słońce :) dziś też dowiedziałam się, że nie zdałam egzaminu z psychologii przy którym zdana poprawka jest praktycznie niemożliwa... wkurzyłam się bardzo, bo uczyłam się, a pozdawały osoby które strzelały na tym teście... a facet? chce Cię powkurzać, żeby sam poczuł się lepiej. wiem coś o tym. 3maj się mała! :*

  • Marissa77

    Marissa77

    4 lutego 2014, 13:25

    Tak to już jest, bywają dni, kiedy nic nie wychodzi. Nic, tylko czekać na te lepsze, kiedy wszystko się udaje:)

  • Dika94

    Dika94

    3 lutego 2014, 22:45

    Pamiętaj ,że po każdej burzy wschodzi słońce. Każdy czasami ma gorszy dzień jutro będzie lepiej. Uszy do góry :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.