Drugi dzień ćwiczenia. Oczywiście dziś już znajdowałam wiele powodów, by tego nie robić. Ale jednak ta strona mnie motywuje, przejrzałam randomowe pamiętniki, obejrzałam przemiany i zrobiłam swoje minimum.
5 minut plankowania, 30 minut hulahop (nie nudziłam się, bo grałam w GTA, okazało się to nie być takie proste, niby łatwo, ale jak zderzam się samochodem to jakoś kółko i opada od razu :D ) i 30 przysiadów z 5kg.
Czuję, że jutro będzie gorzej, poza tym 3 dni to max dni ćwiczeń jakie udało mi się zrobić pod rząd. Mam nadzieję, że Vitaliowa społeczność znów mnie po cichu wesprze. Pooglądam zdjęcia wysportowanych ludzi i może, MOŻE zwlokę się z krzesła.
Nie bardzo lubię marudzić, ale teraz muszę. Wiecie co mnie strasznie frustruje jak oglądam te przemiany, ten zapał do ćwiczeń, poświęcenia z dietą innych? Że ja mam tyle szczęścia, z natury moja waga nigdy nie przekroczyła 45 kilo, a obwód talii nigdy nie wyszedł ponad 60 cm, brakuje mi tak niewiele, żeby wyglądać tak, jak chcę (ekhm.. no, silikony ekhm... jednak trochę mi brakuje szczególnie $$$), a mimo tego jestem takim potwornym leniem-śmierdzielem.
Na pocieszenie zrobiłam zakupy ;D
obydwa te kostiumy - to też rodzaj motywacji, nie wyjdę w nich z wiszącym tylkiem, c'nie?
Sukeinka z tym samym motywem (już druga z tego modelu, jest cudny!)
Dwie turkusowe powycinane kiecki na letnie imprezy (pierwsza figura jaka super!!! <3_<3)
do jutra!