Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dziś trochę pofolgowałam:)...


Dziś zjadłam późno bo około 21 paprykę faszerowaną mięsem i pieczarkami. Pokusiłam się też o mleko czekoladowe (250 ml) do tego puszka pepsi (wczoraj dałam radę nie wypić). Na swoje usprawiedliwienie dodam, że byłam w pracy, gdzie przez 10 godzin starałam się cały czas coś robić i trzymać dietę:)))

Jestem ciekawa ile kalorii może mieć taka faszerowana papryka (mięso i pieczarki podsmażałam najpierw na niewielkiej ilości oleju). 

Nie jest źle. Ostatnio (tzn w poprzednim podejściu do diety) gdy sobie pofolgowałam, to już do końca dnia, a raczej do chwili gdy położyłam się do łóżka jadłam jak głupia i to same słodkości, a dziś powiedziałam sobie, że mleko ok, pepsi do kolacji ok, ale po kolacji koniec z jedzeniem i wiecie co? Po raz pierwszy od tygodnia czuję się naprawdę najedzona. Od jutra jestem znów gotowa na dietetyczne życie hehe:)

Gdzieś (chyba nawet na Vitalii) czytałam, że taki dzień w tygodniu bogatszy w kalorie jest nawet wskazany, ale myślę, że to co dziś zjadłam nie przekroczyło raczej 2000 kalorii, a jeśli już to minimalnie, a biorąc pod uwagę aktywny dzień w pracy tak czy tak wszystko się wyrównuje. Jutro pójdę na spacer a przy okazji skorzystam z siłowni na świeżym powietrzu, wiec wyjdzie na zero:)

Jestem dobrej myśli, ponieważ dziś miałam w planach zjeść trochę więcej z okazji urodzin Mojego TŻ, ale jakoś tak spodobało mi się nie jeść za dużo, że stwierdziłam, że mleko i papryka w zupełności wystarczą....a i jeszcze zjadlam dziś dwa cukierki nimm 2 które miałam w torebce, ale tylko dlatego, że na drugie śniadanie wzięłam do pracy kanapkę z tuńczykiem i chciałam się pozbyć zapaszku:)

Podsumowując jestem dziś najedzona i może w końcu nie będę pół nocy przewracać się w wyrku wsłuchując się w burczenie w brzuchu :)

Myśląc o tym ile wrzucałam w siebie przed dietą... Matulu... Tabliczka czekolady i niemal dwa litry pepsi były u mnie na porządku dziennym, przy czym potrafiłam w pracy nie jeść prawie nic, a po powrocie do domu zjeść tuczący posiłek, potem czekoladę i co chwila szklanka pepsi. W weekendy jakieś chipsy do filmu, a często gęsto po 22 mnie i Mojemu TŻ zachciewało się grzanek z serem, szynką i pieczarkami, lub naleśników z dżemem... Jak nic wcześniej wrzucałam w siebie z 3500 kalorii dziennie, a jeśli nawet nie, to bardzo mało spalałam, ponieważ jadłam głównie na wieczór.

Trochę mam wyrzuty sumienia co do tego dnia, ale jutro znów wszystko będzie szło torem prawidłowego odżywiania, co nie znaczy, że nie będę jadła obiadokolacji z TŻ po pracy, bo czego jak czego ale tego jedynego posiłku, który możemy razem zjeść sobie nie odpuszczę.

Tak więc staje na tym, że w dni wolne jem do 19 natomiast w dni robocze jem po powrocie  z pracy o godzinie na którą zdążę przygotować posiłek. Myślę o tym, żeby gotować na następny dzień, ale zanim to nastąpi musi być tak jak jest i tyle:)

Dobranoc:)

  • miriam85

    miriam85

    31 sierpnia 2014, 20:18

    Póki co mam problem z tym "podkręcaniem , bo dopiero zaczynam ćwiczyć:) W listopadzie kupię sobie mój własny rower treningowy.... O ile będę aktywnie ćwiczyć na powietrzu:)

  • miriam85

    miriam85

    26 sierpnia 2014, 22:14

    Ja dopiero od dziś podkręcam, bo dotychczas to moje kalorie spalałam jedynie w pracy i w domu przy porządkach. Dziś zaczęłam treningi na siłowni na świeżym powietrzu:)

  • patih

    patih

    26 sierpnia 2014, 11:35

    ja tez robię sobie taki dzień gdy mogę zjeść więcej, w zasadzie dwa dni, bo weekend, a waga i tak spada, wystarczy potem podkręcić tempo

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.