Dosłownie. I to wcale nie dlatego, że jestem fizycznie zmęczona, ale psychicznie przytłoczona. To jest gorsze niż jakikolwiek wysiłek fizyczny. Nie chcę tu pisać o problemach, bo to nie miejsce na to, ale o pomysłach na życie niektórych ludzi, które bezpośrednio wpływają na mnie mogłabym napisać książkę i gwarantuję, byłaby bestsellerem :p Jak na złość, dzisiaj wyszło kilka takich spraw, że pod koniec dnia zastanawiałam się, co jeszcze pie*dolnie:D Do tego wszystkiego jeszcze dostałam @, ale to akurat dobrze, bo już mnie od kilku dni nosiło. Muszę się pilnować, żeby nie dopadł mnie kompuls... Na szczęście dzisiaj dietowo było ok. Nie było co prawda treningu, chociaż myślę, że spokojnie mogę w jego ramach zaliczyć noszenie córki na rękach przez pół dnia (zęby, wyleźcie wreszcie!!!).
Dzisiejsze menu:
Śniadanie: 2 parówki z indyka, grzanka z połowy bułki owsianej z kozim serem, pomidor
Obiad: karkówka z buraczkami
Kolacja: serek wiejski z dżemem malinowym, 2 kromki Slim Bread
Oczywiście plus 2 kawy z mlekiem i znowu 2 kosteczki czekolady (całe 70kcal :D). Wszystko w ramach limitu. Tyle na dzisiaj, wracam do roboty :p