Miał być długi spacer, ale wyrzynające się 'piątki' u młodej dały o sobie znać i przez cały dzień miała stan podgorączkowy. Balansowała na granicy 38st. Wolałam nie ryzykować, zwłaszcza, że po południu się zachmurzyło i pogoda się popsuła. Od godziny córa już śpi, mierzyłam jeszcze raz temp i jest 37:) Dobrze, że samo spadło bez żadnych specyfików.
Odwiedziła mnie przyjaciółka i zamiast ciasta do kawy przyniosła owoce, żeby nam tyłki nie rosły <3<3 Jak miło :) Dzisiaj nie robiłam zdjęć jedzenia, bo w sumie to było bardziej dojadanie i zbyt apetycznie nie wyglądało :p
Dzisiejsze menu:
Śniadanie: 2 parówki z indyka, 1,5 kromki chleba żytniego z masłem, pomidor
Obiad: makaron ryżowy z sosem bolońskim (z wczoraj)
Kolacja: resztki z obiadu (młoda nie chciała za bardzo zjeść swojej porcji przez te zęby), kromka chleba żytniego z masłem i serem kozim, papryka czerwona
Poza tym wpadło jeszcze po niewielkim kawałku mango i ananasa + 2 kawy z mlekiem. W 1600kcal się zmieściłam. Nie było spaceru, więc może zaraz pokręcę trochę hula hop. Ludzie!!! Ile mi zajęło nauczenie się kręcenia tym kółkiem... Ja to jakaś ułomna jestem czy co??? Za dzieciaka kręciłam bez problemu, a teraz taka niespodzianka Dobra lecę, bo póki dziecię śpi trzeba korzystać.
Miłej reszty wieczoru życzę! :) :) :)