Moge zalozyc, iz bardzo wiele osob nie zdaje sobie sprawy z tego co je, jak je i jakie to ma skutki dla naszego zdrowia. Podczas moich wielokrotnych prob przechodzenia na roznego rodzaju diety staralam sie czytac artykuly, ksiazki czy ogladac programy na temat zdrowego odzywiania. Wiedze nabyta miala duza, ale nie przekladala sie ona na praktyke i to bardzo dlugo, nawet po przejsciu na diete od dietetyka.
Po 3 miesiacach wspomnianej diety polecialam do Stanow, gdzie spedzilam kolejne 3,5 miesiaca. Mowi sie, ze podroze ksztalca - w moim wypadku sprawdzilo sie to w 100%, zwlaszcza w kwestii pozywienia. Czego ja moglam sie tam nauczyc? Przeciez USA to kraj, jak kraj - wysokorozwiniety, wiec nie powinnam miec zadnych problemow z dostepem do niczego, w zwlaszcza do jedzenia. No, wlasnie...I tutaj pojawiaja sie schody.
Pierwszy raz kiedy pojechalam na zakupy (tak, pojechalam, bo w Stanach wszedzie jezdzisz samochodem, nawet do sklepu za rogiem) bylam zauroczona wszelkimi produktami typu diet, light, z super dodatkami, proteinami, blonnikami - wszystko dla osob odchudzajacych sie. Moglam dostac wszystko, co sobie moglam wyobrazic w wersji fit - ciastka, lody, mieso, chleb, makaron, napoje gazowane. No, wszystko. Zatem, dla osoby na diecie, to bylo prawdziwe WOW. Do czasu.
Od momentu przyjazdu trzymalam sie diety, jadlam tak jak mialam rozpisane. Jednak, po miesiacu stalo sie cos, co przyprawilo mnie o dreszcze. Stanelam na wadze (tam, gdzie mieszkalam nie bylo wagi w domu i tak dlugo zbieralam sie na jej zakup), ktora pokazal mi o 2 kg wiecej! Mozecie sobie tylko wyobrazic, jakie uczucia mna targaly. 2 kg wiecej! Ale jakim cudem?! Przeciez jadlam wszystko, tak jak powinnam i cwiczylam kilka razy w tyg. A tutaj buch! W glowie zaczelo rodzic sie milion pytan, dlaczego, jakim cudem itd. Na zadne nie umialam znalezc odpowiedzi. Zdesperowana, zaczelam szukac rozwiazania i przede wszystkim wyjasnienia. Szukalam po roznego rodzaju artykulach, a takze skupialam sie na opisach na opakowaniach, tzn rubryczki Nutrition Facts. I wlasnie te rybryczki zaczely mi wszystko uswiadamiac.
Jak wspomnialam wczesniej, mimo duzej wiedzy i swiadomosci, nie zwraca sie uwagi, na to co sie je i kupuje. W Polsce kupowalam znane mi produkty, bez dokladnego czytania etykiet. W USA od zapoznawania sie ze skladem niektorych produktow az rozbolala mnie glowa - E takie, E smakie, Apsarganium czegos tam.. O Matko Bosko! Ponadto, doszlam do jednego artykulu, w ktorym byla napisane, ze czesc produktow ze Stanow jest zabroniona w Unii Europejskij, poniewaz na etykietach musialaby byc umieszczona trupia czaszka! No, nie wspomne o GMO. Pomimo, iz wiekszosc producentow zarzeka sie, ze nie stosuje GMO, to jest to jednak watpliwe.
To spowodowalo, ze zaczelam dokladnie skupiac swoja uwage na to co jem, jak to wyglada, pachnie. Zakupy robilam przede wszystkim w polskich sklepach - lecz duzo produktow z polska etykieta bylo produkowanych na miejscu. Mleko pilam odtluszczone organiczne, bo tego "zwyklego" odradzilabym kazdemu. Tak samo bylo z jajkami, jogurtami, czy miesem.
Moze niektorzy z Was moga sie zastanawiac, po co taka panika i czy nie przesadzam. Za przyklad podam roznice miedzy mlekiem "zwyklym" a organicznym, ktora mialam "szczescie" sama zauwazyc. Kupujac mleko organiczne, podobnie jak w Polsce, po otwarciu, nadaje sie ono gora 4 -5 dni do spozycia. Potem jest juz po prostu nie swieze. Za to mleko "zwykle" ma na butelce waznosci i nawet jezeli zostanie butelka otworzona, to mleko nie zepsuje sie 5 dni po otwarciu, ale dopiero dzien po przekroczeniu daty waznosci. I co w tym jest zdrowego?
Problem tez byl z pieczywem - jak polskie sklepy jeszcze "ratowaly" mnie wzglednie dobrym pieczywem, tak amerykanskie, tylko "dobijaly". Chleb amerykanski (nie tostowy) jest jak gabka - po scisnieciu bochenka robi sie on 5 razy mniejszy, bo jest takim napompowanym kapciem, ktorego sie zjesc nie da.
W ciagu kolejengo miesiaca przytylam kolejne 2 kg, poniewaz zywnosc napakowana jest Bog wie czym, co powoduje, ze czlowiek "puchnie". W sumie bilans +4kg!! Jednak nie poddalam sie tak latwo! Zaczelam codziennie cwiczyc, chodzic do wspomnianego sklepu za rogiem na nogach, jesc tylko roganiczne rzeczy i jakos przetrwac do powrotu - juz 2 kg zgubilam, wiec jest swiatelko w tunelu:)
Moglabym jeszcze napisac duzo wiecej przykladow. Lecz, podsumowujac, Stany nauczyly mnie skupiac uwage nad tym co jem i co kupuje. Za co jestem poniekad wdzieczna, bo wreszcie swoja wiedze przelozylam na praktyke, ktorej brakowalo :) Za trzy tyogdnie wracam do Polski i juz sie nie moge doczekac smaku polskich warzych, chleba, czy wszystkich innych pysznych produktow :)
MirandaMarianna
12 września 2015, 09:57No niestety. Standardowa American diet to syf. Zobacz czy nie masz whole foods market obok siebie. Pozdrawiam
Miranda2
14 września 2015, 19:27Akurat whole foods nie mam, ale ostatnio tez wyszla afera z tymi sklepami na skale federalna - okazalo sie, ze ich wagi byly przeskalowane i pokazywaly wiecej, niz w rzeczywistosci dany produkt wazyl:)