Ehh... zawaliłam wszystko.
Wszystko zaczęło się od przeziębienia, choroby, i ataku astmy, gdzie nie miałam siły na nic, a tym bardziej na chodzenie do klubu fitness. Już w trakcie choroby pojawiły się też problemy z kręgosłupem, które doskwierają mi do tej pory. W związku z tym nie forsuję się tak jak na początku. Tzn do klubu chodzę od pon do pt codziennie (zajęcia zróżnicowane) + co drugą sobotę (pilates).
A dieta hmmm.... no cóż nigdy nie miałam zbyt silnej woli , jeśli chodzi o słodycze :( (Tak, tak, wiem to nie dieta to zdrowe odżywianie)
Także wagowo, niestety poleciałam. I wiem że w głównej mierze to moja wina. Jednakże widzę drobne zmiany w ciele (minimalne ale jednak).
OK, na dzisiaj tyle spowiedzi. Nie będę Was dłużej zanudzać.