zmienilem wage poczatkowa bo 86 to wazylem w styczniu i w zasadzie tamta dieeta sie juz skonczyla ...trzeba zaczac nowa a nie oszukiwac sie ze sie mimo ze sie 9 kilo przytylo to itak sie 11 schudlo bo to jest wlasnie oszukiwanie siebie..takze start na nowo po raz n-ty....chce schuść kilo na tydzień wiec 1000 kcal mniej dziennie...matko jedyna...maszakra..pozdrawiam was:***
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
gosiasek
22 października 2007, 19:46niemogłam nic napisać bo mnie zablokowałeś :( Dziekuje za porzednie komentarze :) trzymam kciuki za ciebie w nowej diecie :)
edytik
22 października 2007, 17:39wytrwałości, wytrwałości, wytrwałości, bo wiem, że bez tego będzie klapa a nie dieta. Ja niestety wytrwałości w sobie na razie nie mam. Trzymam kciuki.
zorzakasia
22 października 2007, 16:03Mikoos zwracam sie do Ciebie z prosbą w imieniu Gosiasek, która prosi Cię, zebys ja odblokował, bo chyba zrobiłeś to przez przypadek...Noi ona teraz nie moze Ci odpisać na Twoje miłe komentarze.... Pozdrowionka ;)
zorzakasia
22 października 2007, 10:03Zerwałam bo go nie kocham, nie zwsze tak bylo...choć pewnie powiesz że jakbym go naprawde kochała to by tak było dalej... Zasadniczą sprawą która nas od siebie oddalała, było to iż nie moglismy sie zgrac w lóżku, mimo iż próbowaliśmy dużo rzeczy....Wkradła się nuda w nasze życie, to ciągle ja musialam go namawiac bysmy gdzies z domku wyszli,ja musiałam wymyslac i decydowac co mu zrobić na sniadanie, obiad czy kolacje, jak mu mówiłam kilka rzeczy co np mam w lodówce to zawsze mówił obojetne, co mnie itrytowalo tak że mi się odechciewalo jeść o czym oczywiscie mu mówiłam. Nie mogłam się z nim nawet poklócić czasem, bo przeciez wiadomo że taka lekka klótnia oczyszcza atmosfere, on zawsze mówił, "tak masz racje Kochanie" bez względu na to kto zawinil, czesto ja coś źle zrobilam, a on i tak mnie przepraszał.... Jak mu mowilam o tym, żeby tak nie robił, to mi odpowiadał "ja po prostu nie potrafie się na Ciebie gniewać". Kolega mnie sie ostatnio spytał "czemu z Nim zerwałaś, za dobrze Ci było??" I wiesz moze własnie tak, zawsze było tak jak ja chce, mimo że sie nie upieralam, nie narzucalam swoich mysli, zawsze ja musialam o wszystkim decydować, ja wiem że moze on tak robił, dlatego iż mu po prostu pasowało to i tez chciał w danej chwili robic to co mi do głowy przyszło, ale meczylo mnie to,ze na pytanie "co dzis robimy Kochanie" on odpowiadał "a na co masz ochote?", czesto mówilam "ty dziś decydujesz" noi brak odzewu zazwycaj.... Dawałam mu szanse próbujac go namówić by to on czasem pomyslał, że sam od siebie moze coś zaplanować, chociazby spacer...Wczoraj natomiast kumpela powiedziala mi, ze jak zaczełam sie z Nim spotykac, to wszyscy wokoł zastanawial się "co on przy mnie robi", że jest dla mnie zaspokojny "ze taka pierdoła". Nie chodzi o to ze nie miał zdania swojego, bo mial i to na wiele tematów, z każdym umial nawiązac rozmowe, jak go blizej poznali to okazało sie że po 3 latach wszyscy go lubią.... Cenie go jako osobe, naprawde nie jedna bedzie z nim szczesliwa inteligentny, pracowity, troskliwy, przystojny.... Jednak jak dla mnie w zwiazku mus byc troszke szaleństwa, jakies tyci niesodzianki, a nie ciagla monotonia... Żeby było zawsze wspaniale obie strony musza sie starać, pielegnowac to uczucie... Związek polega na zaakceptownaiu pewnych wad u partnera i ja dobrze o tym wiem i naprawde na wiele rzeczy przymróżalam ok, wkoncu sama nie jestem doskonała i dobrze z tego sobie zdaje sprawe... Mówisz ze jesli sie kogos nie kocha to 3 lata za dużo, tak zgadzam sie z Tobą, ale na pewno przez ponad rok go kochałam, swiata poza Nim nie widziałam, cała oddawalam sie temu zwiazkowi, później powoli zaczynalam sobie zdawać sprawe że to nie to, ze czegos wiecej pragne od Niego, ale powiedzmy 2 mieisace sie staral a póxniej wracalo to samo...Czemu nie zrobilam tego wczesniej tylko zwlekalam? Bo musialam się upewnić co naprawde do Niego czuje, przywiazanie odegralo tu tez nie małą rolę, do tego on powidzial że nie toleruje przerw w związku... To wszytsko jest bardzo skomplikowane i dalej boli zarówno jego jak i mnie...Nie tesknie za Nim, ale tęsknie za tym co robilismy wspólnie, nagle okazało się że mam bardzo dużo wolnego czasu, który zwykle poswiecalam jemu, jest jak mój najlepszy przyjaciel... Nie wiem czy to wszystko co napisałam, pozwoli Ci coś rozumieć, ale moze tyci tyci.....W związku musi być ta iskra, jak jej nie ma to chocbyś sie starał nic nie wyjdzie :( Buziaki
zorzakasia
22 października 2007, 00:01Sugerujesz ze miałam dłuzej oszukiwac siebie i jego, tylko dlatego żeby mu serca nie zlamać??? Dawać koljne szanse temu związkowi, bo mnie oto prosił ciagle, robic to mimo iz czulam się nieszczesliwa??? Nie czuje sie z tym dobrze, że właśnie mu serce zlamałam, ale musialam wybrać, albo on albo ja....zresztą on wyczuwal ze jet źle... Ech to trudne i nie osądzaj mnie prosze z góry.... :(
niunia305
21 października 2007, 23:45trzymam kciuki i życze duzo wytrwałosci:)