...zaczęło się w zeszłą sobotę baletami, piciem, jedzeniem... w niedziele rano 1,2 do przodu... całą niedziele obżarstawa i "pijaństwa" (2 browary) ciąg dalszy... w poniedziałek nocowałam u koleżanki skończyło się wielgaśnym obżarstwem w knajpie, popiciem 2 piwami i 3 drinkami... we wtorej 58,5... koryto wyżej i do soboty udało mi się zgubić to co przybyło przez 3 dni... dlaczego człowiek jest taki głupi? tak się męczy... i później w "moment" wszystko idzie w diabły :(
cm poleciały tylko po jednym z tali, brzucha i bioder, więc tak całkiem klapy nie ma.
pomiary były z wczoraj rana... w południe pojechaliśmy nad morze...
był obiadek, kabanosiki, chlep biały, 1 eklerek z budyniem i 4 drinaski, ale był też 3 godzinny spacer plażą i 4 godziny na basenie... więc jutro rano się zważe i zobacze ile tam jest na plusie...
Kurde no żałuje tych zaszłotygodniowych trzech dni:( gdyby nie chwila słabości byłoby już 55 z przodu... a tak dupa... no nic trzeba być twardym nie miętkim...
cel: 15.02.2014 -54,9 ;) uda się ? hmmm zobaczymy.
Spinka73
2 lutego 2014, 21:52Kobieto, co Ty robisz ze swoją wagą??? 6 kg w 3 tyg. to stanowczo za dużo, a poza tym, jak Ty tego dokonałaś? ;) Dla zdrowia o wiele lepiej żeby waga tak nie skakała.
BedeWalczycDoKonca
2 lutego 2014, 14:50...Dlatego nie warto skusić się na chwilowe zachcianki, lepiej jest sobie odmówić chwili przyjemności i cieszyć się wymarzoną figurą... ;) Trzymam kciuki za Twój cel !