Mam taki plan na nowy rok. Zredukować plastik. W zeszłym roku jadłam nabiał-ojj sporo nabiału. Kupowałam większe jogurty 0,4kg. Swego czasu oddawałam kubki mamie, żeby miała w czym sadzić pomidory, ale po jakimś czasie było tego tyle, że potrzeba zbierania kubków odeszła do lamusa. Więc zaczęłam wyrzucać i tak pod koniec tygodnia, cały worek był zawalony kubkami po jogurtach. Do tej pory pamiętam ten widok. Sterta plastiku. Gdybym miała ułożyć je jeden w drugi, po 2 tygodniach miałabym słupek mojego wzrostu. Zawsze byłam tym przerażona, ale co z tego skoro jeść coś trzeba, robienie domowego jogurtu to trochę problem gdy mieszkasz z innymi ludźmi na stancji, nabiału w większych opakowaniach nie znalazłam w swojej okolicy... no trudno, chciałam dobrze, ale nie mogę nic zmienić.
Jednak zmieniłam. Trochę z musu, trochę fartem. Pojechałam na erasmusa. W Czechach nabiał kosztował sporo, więc ograniczyłam jedzenie jogrtów do minimum, żeby zaoszczędzić pieniądze. Po jakimś czasie, mój brzuch reagował kolkami po każdej kolejnej łyżce jogurtu czy twarogu. Czas odstawić. Niby taka błaha rzecz ale nie uwierzycie jak lekko się poczułam. I na brzuchu i w portfelu i mentalnie. Brak widoku śmietnika pełnego plastiku po jogurcie... mała rzecz a cieszy.
Od dłuugiego czasu noszę zakupy w plecaku i torbie płóciennej. Wygodniej, ekonomiczniej, EKOLOGICZNIEJ. Teraz chcę totalnie zrezygnać z jednorazówek. Złapałam się kiedyś na tym, ze spakowałam 2 pomidory w siatkę. Po co? Chyba z nawyku. Mamy głupie nawyki, które niestety niszczą naszą planetę. A to tak mała rzecz przestawić się na wodę z filtra albo kranu, używać toreb płóciennych, albo nie wkładać pojedynczych owoców do woreczka. Ostatnio uszyłam sobie nawet worek ze starej firanki. Nie mam maszyny więc jechałam ręcznie. siedziałam z godzinę czasu ale byłam taka dumna idąc do sklepu pakując pieczarki do mojej "szmatki". Dziś robiąc zakupy wkładałam wszystko bezpośrednio do koszyka-sałatę, 3 marchewki, 3 pomidory, cytrynę. Bez foliówki. Jednak chcąc kupić tofu, moja mina zrzedła. 2 kostki tofu owinięte w plastik hermetyczny - to akurat zrozumiałe, ale na jaką cholerę owijać to w folie która zamknięta jest w kolejne przeźroczyste pudełeczko? Nie widzę sensu!
Mój plan na najbliższy czas, skończyć z ketchupem w butelce i przestawić się na słoiki albo robić własny, zrezygnować z kupnego tofu-wyjdzie taniej i bez zbędnych przykrywek. Cel główny mam wyznaczony. Teraz tylko małe kroczki, by zmienić swoje życie na lepsze i pomóc planecie. Bo jeśli teraz czegoś nie zrobimy, nasze dzieci utoną w śmieciach, a klimat dalej będzie się zmieniał...
zurawinkaaa
9 lutego 2019, 21:15Super postawa. Ja robię ketchup latem z cukini. I mam w słoiczkach :) a do tego domowy ;)
mia_versa
10 lutego 2019, 10:16też robiłam ale już mam przesyt :D