Waga pokazała dzisiaj 1 kg mniej w stosunku do początku diety! Jak się cieszę! :D Motywacja od razu leci 1 000 000 % w górę :)
Znaczy to ni mniej, ni więcej niż to, że nie mogę pić alkoholu. Może jestem na niego uczulona i puchnę? :P A tak poważnie, to znam powód. Nawet jedno piwo sprawia, że robię się piekielnie głodna i podjadam przed spaniem. Może nie od razu chipsy i słodycze, ale parówki o północy nie wpływają pozytywnie na figurę. Do tego alkohol też ma kalorie. Może nie odłoży się jako tkanka tłuszczowa, ale organizm zamiast spalać nadmiarowe kg, uzupełnia niedobór energii właśnie z niego. Niestety, bardzo lubiłam kilka razy w tygodniu wypić sobie wieczorem piwko z Ł., ale dla własnego dobra będę musiała się przerzucić na herbatki, które również bywają pyszne, tylko trzeba znaleźć te "swoje" :)
Do dzisiaj miałam mieć 5 kg mniej. Nie udało się i w związku z tym muszę przesunąć moje plany jeśli chodzi o progi odchudzania. Spodziewałam się, że tak będzie, choć myślałam, że pierwszy próg będzie tym łatwiejszym i nie trzeba będzie go przesuwać. No ale cóż, życie zawsze weryfikuje takie plany :) Wobec tego najnowsze plany (chyba sensowniejsze do osiągnięcia) to:
1. Zobaczyć "7" przed lub w dzień Wielkanocy (27.03) |
2. 75 kg do majówki (1.05) |
3. Przywitać lato z "6" z przodu (20.06 - lato astronomiczne) |
4. Zakończyć wakacje z "5" z przodu (1.09) |
5. 55 kg - spokojnie zrzucić do urodzin (21.11) |
Bez pośpiechu, powolnym, ale skutecznym tempem :)
Wyzwanie alkoholowo - słodyczowe na Wielki Post nawet nieźle idzie. Poległam co prawda drugiego dnia, bo tak mnie strasznie kusiło, ale do teraz się już trzymam i mam nadzieję, że więcej nie ulegnę. Swoją drogą, jak to jest, że kiedy się z czegoś rezygnuje, to kusi milion razy bardziej? Nigdy nie miałam takiej ochoty na piwo, jak właśnie tego drugiego dnia Postu.
Dieta w miarę w porządku. Z drobnym odstępstwem w postaci kilku chipsów wczoraj wieczorem (z czego nie jestem dumna), ale było ich dosłownie kilka. Byłam strasznie zmęczona po 10 h pracy, w której nie zdążyłam zjeść obiadu i po kolacji tak na mnie patrzyły i prosiły... No to uległam, choć na szczęście nie skończyło się na całej paczce, jak to zazwyczaj bywało. Chyba moja wola się wzmacnia :)
Podsumowując: jestem z siebie zadowolona - oby tak dalej! :D
angelisia69
14 lutego 2016, 16:45ja wlasnie na odwrot jak alko to zero jedzenia bo pozniej to sie zle konczy w WC :P Zycze jeszcze silniejszej woli i powodzenia w dalszych spadkach
jamay
14 lutego 2016, 15:13Gratuluje
Mglawica
14 lutego 2016, 15:51Dzięki! :)