Jak to się mówi - do 3 razy sztuka. Już trzeci dzień "diety". Hipotetycznie. Bo praktycznie, to tak jakby pierwszy. Mogłam się wyspać, więc kto wie, może dzięki temu moja słaba "silna wola" jest odrobinkę silniejsza? :P
Posiłki:
10:00 - 2 kromki chleba z serkiem topionym i pomidorem
14:30 - szklanka maślanki brzoskwiniowej + 100 g tortellini ze szpinakiem i serem ricotta
16:00 - kotlecik mielony
17:30 - surówka z marchwi i jabłka
19:00 - 3 kromki pieczywa chrupkiego z serkiem fromage
23:00 - szklanka maślanki brzoskwiniowej
Ruch:
Byłam na zakupach jedzeniowych i miałam straszliwie ciężką torbę do przytargania do domu ;)
Komentarz:
Nie jest źle. Chociaż przerwa między śniadaniem a obiadem mogłaby być troszkę mniejsza. No ale się nie dało, bo przecież nie będę w środku zajęć wcinać czegoś, bo babka by mnie z sali wyrzuciła. No i późniejsze posiłki były w maleńkich odstępach czasu. I tego kotlecika mogłabym "wyrzucić". Ale ogólnie jest dobrze, więc sezon mojej diety uważam za otwarty :D