Wczoraj wieczorem zachciało mi się jeść. Jak zwykle z resztą....Zaczęłam tłumaczyć sobie,że to nuda. Po jakimś czasie doszłam do porozumienia z żołądkiem, nie zjadłam nic:)
I tu jest pies pogrzebany. Psychika mi siadła. 10 lat myślenia tylko o jedzeniu, a w zasadzie o niejedzeniu i popadanie w kompleksy spowodowało,że jak już napisałam - psychika mi padła i trzeba ją poskładać.
Co z tego,że napiszę sobie o tym jak bardzo żałuję i już nie będę jadła i będę od dziś cacy jak nie mogę dojść do porozumienia ze sobą. Jest mi tylko o tyle ciężej,że mam bardzo niską samoocenę.Niestety nie miałam wpływu na to w jakim poczuciu własnej wartości mnie wychowano, ale dziś nie o tym.
Dziś jest o tym jak zacząć słuchać siebie i cieszyć się z każdego spadku wagi i nie zaprzepaścić tego co już osiągnęłam.
Pierwsza rozmowa ze sobą przyniosła jeden wniosek: tak naprawdę boję się zmian. Boję się jakichkolwiek zmian.Odchudzanie też się wiąże z jakąś tam zmianą wyglądu, samopoczucia itd itp. Dlatego w tamtą sobotę poszłam do fryzjera i zmieniłam kolor włosów. Pierwszy raz od 6 lat zmieniłam brąz na miedź. Z resztą miedź mam pierwszy raz na głowie. Mała zmiana, ale trzeba się oswajać z tym,że zmiany nie są straszne. Wprost przeciwnie są korzystne. I cały czas tłumaczę sobie,że spadek 7 kg na początek do którego dążę jest naprawdę dobrym pomysłem i nie można się tego bać.Teraz chodzę z zamiarem zmiany wystroju pokoju, ale to musi poczekać do września.
Jeżeli któraś z vitalijek miała podobny problem strachu przed zmianą czegokolwiek to chętnie bym pogadała, bo jakoś raźniej wiedząc, że człowiek nie jest sam, a przy okazji mogłabym się wiele dowiedzieć i podzielić się własnym spostrzeżeniem.
I tu jest pies pogrzebany. Psychika mi siadła. 10 lat myślenia tylko o jedzeniu, a w zasadzie o niejedzeniu i popadanie w kompleksy spowodowało,że jak już napisałam - psychika mi padła i trzeba ją poskładać.
Co z tego,że napiszę sobie o tym jak bardzo żałuję i już nie będę jadła i będę od dziś cacy jak nie mogę dojść do porozumienia ze sobą. Jest mi tylko o tyle ciężej,że mam bardzo niską samoocenę.Niestety nie miałam wpływu na to w jakim poczuciu własnej wartości mnie wychowano, ale dziś nie o tym.
Dziś jest o tym jak zacząć słuchać siebie i cieszyć się z każdego spadku wagi i nie zaprzepaścić tego co już osiągnęłam.
Pierwsza rozmowa ze sobą przyniosła jeden wniosek: tak naprawdę boję się zmian. Boję się jakichkolwiek zmian.Odchudzanie też się wiąże z jakąś tam zmianą wyglądu, samopoczucia itd itp. Dlatego w tamtą sobotę poszłam do fryzjera i zmieniłam kolor włosów. Pierwszy raz od 6 lat zmieniłam brąz na miedź. Z resztą miedź mam pierwszy raz na głowie. Mała zmiana, ale trzeba się oswajać z tym,że zmiany nie są straszne. Wprost przeciwnie są korzystne. I cały czas tłumaczę sobie,że spadek 7 kg na początek do którego dążę jest naprawdę dobrym pomysłem i nie można się tego bać.Teraz chodzę z zamiarem zmiany wystroju pokoju, ale to musi poczekać do września.
Jeżeli któraś z vitalijek miała podobny problem strachu przed zmianą czegokolwiek to chętnie bym pogadała, bo jakoś raźniej wiedząc, że człowiek nie jest sam, a przy okazji mogłabym się wiele dowiedzieć i podzielić się własnym spostrzeżeniem.
Peggy.brown
30 czerwca 2010, 14:27Kurczę, jak czytam, to co napisałaś, wydaje mi się, że łączy nas wiele wspólnego. Niekoniecznie jeśli chodzi o zmiany, ale czytając pierwszą część notki, miałam wrażenie, że to też trochę o mnie. Też mam bardzo niską samoocenę, być może dlatego, że wychowywałam się w domu, w którym mama faworyzowała brata, a taty praktycznie nie było.. Cóż.. Pozdrawiam. :)
czerwonaporzeczka
29 czerwca 2010, 17:41Kochana, jak już pisałam, wszystko zaczyna się w głowie! Musisz w pełni pokochać siebie i chcieć dla siebie jak najlepiej! Ja długo się nienawidziłam i katowałam własne ciało jakimiś drastycznymi dietami i głodówkami. W momencie gdy odkryłam, że jestem dla siebie najważniejsza i nie jestem gorsza od innych, przestałam bać się zmian. Bo wreszcie nie odchudzałam się po to by zdobyć jakąś wartość, ale na odwrót: odkąd poczułam własną wartość zaczęłam chudnąć! Bo gdy chcesz być zdrowa i sprawna, nie chcesz być więcej gruba! Zmieniając na siłę ciało, nie uleczysz psychiki. Moja rada, zacznij od głowy, ciało samo się dostosuje... :)
czerwonaporzeczka
29 czerwca 2010, 17:24Nasza psychika ma ogromny wpływ na odchudzanie. Już kiedyś odkryłam, że mimo starań i wielkiego odchudzania, tak naprawdę bałam się być chuda. Bo całe życie wszystkie niepowodzenia zwalałam na to, że jestem gruba, a jak będę chuda to nagle wszystko będzie idealne. A podświadomość stopowała, że skoro będę idealna, i coś mi się nie powiedzie, to na co zrzucę winę? Dodatkowe kilogramy to taka psychologiczna kołderka, bezpieczny kocyk, pod którym można się schować. Tylko pytanie, czy całe życie chcemy się chować??