Waga spada bardzo opornie. Nie smuci mnie to jednak, mam nadzieję, że dzięki temu, że wszystko odbywa się spokojnie, po przejściu na 1000kcal nadal będę chudnąć mało, ale sukcesywnie i nie rzucę się na jedzenie.
65,7kg, po zejściu do 60kg będę szczęśliwa, poniżej 60 to ambitny plan. Do osiągnięcia, ale nie będzie to proste przy dziecku, które notorycznie zostawia po sobie pół talerza zupy, czy delikatne mięsne pulpeciki w ulubionym sosie. Nienawidzę wyrzucać jedzenia dlatego wciąż czyszczę po niej talerze - każdego dnia po niemal każdym posiłku. Kiedy jestem na diecie nie mogę i o ile nie ma w domu mojego męża - odkurzacza, wszystko wyrzucam. Mam olbrzymie wyrzuty sumienia, ale nie mogę traktować swojego żołądka jak śmietnika, który przyjmuje wszystko po wszystkich - z żalu.
Dziś ósmy dzień diety Mai. Jutro wprowadzam do diety nabiał, czyli naturalny jogurt z muesli. Mogę zjeść rybę, lub porcję fileta z kurczaka - rozplanuję sobie wszystko na dwa ostatnie dni diety z nadzieją, że schudnę do tych równych 65kg.