Wczoraj sobie pofolgowałam, taka byłam głodna, że szok. Śniadanie było ok, jogurcik z musli, ale obiad... 6 klusek śląskich z mięchem i sosem i surówką. A kolacja... 2 wafle ryżowe z pasta z makreli z majonezem. Dzisiaj na sniadanie kromka ciemnego chleba z tą samą pastą. Nie jadłam chleba od 4 tygodni i dzis spróbowałam. Dupy nie urywa, nie smakował mi na szczescie.
Dzisiaj już wracam do ćwiczeń. Na obiad mam ostrą zupę gulaszową. Zjem tylko troszeczkę.
Muszę jakoś oszukiwać swoj organizm bo moje oczy zjadłyby wszystko, tak jak wczoraj. Przy 3 klusce wymiekałam ale czułam w glowie ze chce jeść nie w żołądku.
Troche tez podjadałam wczoraj na szczescie niczego slodkiego. Muszę się jakoś ogarnąć wrócić do gry bo tak dobrze mi szło. Jeszcze jeden taki dobry miesiąc i być może zrzuciłabym pierwsze 10 kg w swoim życiu, ważyłabym najmniej od czasów podstawówki. W gimnazjum wazyłam juz 74 kg więc wagę 69 musiałam mieć moze w 3 klasie podstawówki. Żałosne i jednocześnie przerażające.
Jestem bardzo zmotywowana musi się udać, musi!!
alexandra007
28 sierpnia 2013, 13:25Jasne, ze sie uda! Trzymam kciuki! ;-)
ada2304
28 sierpnia 2013, 13:17Powodzenia :))