:)
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
stokrotka7574
12 lipca 2009, 11:28dzięki za adres, pa
baja1953
10 lipca 2009, 15:59Po namyśle postanowiłam : na czas przyrastania Księżyca zawieszam wiarę w jego moc:)) Chyba można być miłośniczka Luny w polowie? Bo mnie akurat to odpowiada:) Cmok, Baja
TezSzukamSzczescia
10 lipca 2009, 10:15Ja coś czuję, że do tego dietowego planu się nie zastosuję, mimo wszystko :P A smażonego i tak nie jem, czy to na oleju czy na oliwie ;-) Ale dzięki za dobrą radę :-)
jbklima
10 lipca 2009, 10:02moja synowa to najlepsza przyjaciółka..może dlatego ,że jest jedyna?..może...gdy pojechaliśmy na wakacje...dyżurowała u nas.. w lesie.Postaram sie pokazać inne oblicza Turcji też....biedę...położenie kobiet itp.bylam w odległych regionach..daleko od plaż i kurortów. pozdrawiam. grazyna
WooHoo
10 lipca 2009, 09:00... my sie z moja tolerujemy... Ona nie byla dla mnie mila, jak sie wprowadzila do nas, no to postawilam na swoim i traktuje jak rownego sobie - nie to, ze mama eMa, tylko lokator. Inaczej sie z nia nie da... mowie do niej po imieniu, prosze zeby po sobie sprzatala i sciszala muzyke... ;o) powaznie ;o)
SzukajacaSamejSiebie
9 lipca 2009, 23:29pewnie, ze lepiej z krolowa matka w zgodzie zyc;-) tym bardziej ze twoja to jednak kawal cholerki jest, skoro na slub syna nie pojechala;/ no ale najwazniejsze, ze uklada sie miedzy wami;-)
akitaa
9 lipca 2009, 22:26na pewno będzie dobrze:) przecież jesteś fajną dziewczyna:] 'teściowa' musi tylko Cię 'sprawdzić' :P bo przecież masz byc tą jedyna dla jej syna. ja wiem, że lepszej nie znajdzie:)) trzymaj się:*
Izabela1411
9 lipca 2009, 22:25teściowa, raz dobrze raz źle... lubi postawić na swoim;/ nie przepadam tam przebywa, bo faszeruya mnie pysznosciami i zawsze z kg do przodu po weekendzie u nich;/
Wilarowa
9 lipca 2009, 21:21wiesz, co? ja bardzo szanuję rodziców mojego przyszłego męża ale czasami jego mama swoimi "genialnymi pomysłami" mnie drażni, komentuje wszystko co mówię lub robię i tylko ze względu na to, że ją szanują, i, że jest to rodzicielka MOJEGO to nie wdaję się w nie potrzebne dyskusje :) no tak musi chyba być :D
sayonara
9 lipca 2009, 20:02zrobię całą mase zdjęc :))))))))))))))))))))) chyba ktoś mnie lubi tam na górze że mi zesłał takiego męża :) a może to moje obiady i umyte podłogi natchnęły go do tego pomysłu :))
agus12
9 lipca 2009, 19:33mogę na nią narzekać bez końca :) Na początku było ok. W zasadzie Dzień dobry i tyle. Później nawet można powiedzieć że w jakiś sposób zaprzyjaźniłam się z nią...można było z nią o wszystkim porozmawiać, pożartować, wypić kawę. Generalnie wydawała się być bardzo miłą i sympatyczną kobietą. Niestety czar prysł również przed ślubem. U nas panuje taki zwyczaj że koszty wesela dzieli się na pół. Tzn. jedzenie strona młodej , alkohol, napoje, samochód itd. strona młodego. U nas wyszło tak że płaciła moja mama a resztę my...Moja teściowa i teść byli gośćmi...bo jak onie to stwierdzili "nas nie stać". Spoko. Po weselu gdy żale wszystkim minęły (choć mnie nie do końca szczególnie gdy ona zaczęła mi wyliczać że straciła kupę kasy a synowi jedynakowi!!!!! nawet na garnitur i buty do ślubu nie dała!!!! to sobie wyobraźcie ile straciła....W każdym bądź razie później znów się poprawiło. Ale teraz gdy mamy dziecko ona próbuje mną rządzić i dyktować mi co powinnam a czego nie powinnam robić z moim dzieckiem. Kiedy mam iść z nim do lekarza, co gotować, kiedy dawać jeść...Dziękuję Bozi za to że najpóźniej za 2 miesiące będziemy mieszkali u mojej mamy.... Ale moja szczera rada brzmi tak : Kombinujcie wszystkie jak możecie byleby nie przyszło Wam mieszkać z teściami.
Aziya
9 lipca 2009, 19:29hmm... na początku była na nie... potem była za bardzo na tak.... potem była przerwa i cisza przez pół roku, potem przepraszanie mnie i teraz jest dobrze. chwilami zachowuje się jak duże dziecko, przychodzi do mnie po porady, ale jestesmy blisko. Moze dlatego, ze ja z moja mama jestem bardzo blisko i jakoś nie staram się stwarzac problemów. Kłótnie były bo nie lubie jak ktos włazi mi z butami w moje zycie. Awantura o kapciuszki tez była, bo tesciowa codziennie po pracy wpadała do nas na chwilke o czym ani ona ani moj Milus mnie nie informowali przed czasem. jak po dwóch tygodniach przyszła znowu bez zapowiedzi zrobiłam awanture. Troche było głuchego telefonu... ja powiedziałam do meza cos on do mamy, mam do niego, ja do mamy, mama zle zrozumiała itd. Teraz jest oki. Tylko trzeba trzymac reke na pulsie. Dostaje nerwicy jak mi się ktos wpycha gdzie nie jego miejsce. Ściskam!
cczarna
9 lipca 2009, 17:52Moja tesciowa...hmm..no nie jest zla ale jak sie razem mieszka...wtraca sie w wychowanie malego, wszystko wie lepiej a ja czesem mam wrazenie ze rozmawiam z przemadrzalym dzieckiem ktore mowi : na ręcach, mrówków,psowi itp...
lato008
9 lipca 2009, 17:26Moja to dobra kobieta , choć chcialabym żeby choć raz zadzwonila i spytala sie co dzieci u was jak sobie radzicie ale nic ...cisza .Ostatnio zadzwonilam zapytać sie czy wezmie wnuka do siebie bo szlam na noc do pracy męza niebylo ,więc stwierdzila ze jedzie do rodziny swojej i jej nie bedzie no cóż trudno dam sobie jakoś rade .Puzniej zadzwonila że wiesz dzwonisz w ostatniej chwili itd... hmm tylko ja sie dowiedzialam tez w ostatniej chwili ze ide do pracy.I tak to jest w każdym razie nie przychodzi do nas i nie wtraca sie w nasze zycie i nie wiem co mysli o nas tak naprawde.Bo kontakt jest maly choć mieszkamy w tej samej miejscowosci .Ale sie rozpisalam zobaczysz bedzie dobrze pozdrawiam :)
nenne29
9 lipca 2009, 17:18uwielbiam temat "teściowa" :))) Ja znam moja teściową tyle lat, ile mojego męża, czyli już prawie 5. Na samym początku stosunki były świetne. Teściowa jest serdeczną osobą i ciepłą, ja również należę do osób kontaktowych i otwartych, więc od początku się dogadywałyśmy. Jak przyjeżdżałam do męża, zawsze mnie prowadzał do mamy, żebym z nią pogadała, bo uważał, że jej to zawsze bardzo dobrze robi. Ona mi zawsze dogadzała, gotowała pode mnie obiady, dawała różne prezenciki. Ja oczywiście byłam też zawsze wobec niej miła - nie było powodu, żeby nie być. Schody się zaczęły, jak zaplanowaliśmy ślub. Nie miała nic przeciwko, była bardzo szczęśliwa, ale wyszło szydło z worka - chciała, żeby wszystko było dokładnie tak, jak ona to sobie wyobraziła. Niestety, zarówno ja, jak i mąż mieliśmy kompletnie inne plany i wyobrażenia. Ona chciała huczne wesele - my bardzo kameralną uroczystość, ona chciała kościelny - my cywilny, ona chciała mnie w białej sukience i syna w garniturze, a my mieliśmy kompletnie inne, nieco niestandardowe pomysły na strój. Wyprawiała takie histerie, że trudno to sobie wyobrazić. Próbowała narzucić, kogo mamy zaprosić, nie pytając w ogóle mojego męża o to, czy sobie tych osób życzy. Dzwoniła do męża kilka razy w tygodniu i histeryzowała. Szantażowała nas emocjonalnie, że nie przyjdzie na ślub. Ja sama również miałam z nią wiele dyskusji. Kosa trafiła na kamień, ponieważ ja zostałam wychowana jako osoba broniąca swoich racji i nie dająca sobie czegoś narzucać tylko dlatego, że komuś się tak podoba. Teściowa miała argumenty "co ludzie powiedzą" itp., takie raczej drobnomieszczańskie, natomiast mnie nigdy coś takiego nie obchodziło. Mój ślub, moja wyjątkowa chwila - ma być tak, jak ja i mąż to sobie wymarzyliśmy. Postawiliśmy na swoim, mimo że nas prawie do obłędu doprowadziła swoim zachowaniem, nie daliśmy się zaszantażować, chociaż męża kosztowało to wiele nerwów, a mnie nawet płaczu. Nawet pod wejściem do sali ślubów usiłowała zabrać mojemu mężowi łańcuszek, który miał na szyi, i w zamian wcisnąć mu ten, który sama wybrała. Opamiętała się dopiero po ślubie - bardzo nas za wszystko przepraszała. Jak to wygląda teraz? Stosunki są poprawne, ale dość chłodne i nie jakieś super częste. Trzymamy ją na dystans, ale oczywiście szanujemy, pomagamy. Niestety bardzo ciężko jest mi wyrzucić z pamięci tamte wydarzenia, chociaż staram się nie rozpamiętywać. Nie ma żadnego wtrącania się w nasze sprawy, teściowa już wie, że nie ma prawa nic narzucać. Oczywiście może doradzać i się wypowiadać, i nie znaczy, że czasem nie ma racji, ale nie ma żadnych szantaży emocjonalnych. Ogółem uważam, że warto z teściową mieć stosunki poprawne, skoro to matka naszego faceta/męża, ale lepiej nie mieszkać z nią ani zbyt blisko niej:) Ja raczej z teściową się nie zaprzyjaźnię, bo jesteśmy z dwóch różnych światów. Szacunek - oczywiście, zawsze. To tyle moich doświadczeń :-)