Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Jakos mecze....
27 lutego 2008
W tym tygodniu nawet nie jest tak tragicznie....trzymam sie tak 1000-1200 kcal ale przynajmnie nie obzeram sie slodyczami.Dzis znow wskakuje na rowerek...zaczyna mnie wciagac zlaszcza jak widze ubywajace kalorie,wczoraj nie jezdzilam,bo musialam dluzej pracowac a ze w domu czekalo juz przygotaowane prasowanie wiec do wieczora walczylam z gora ciuchow....ale kalorie spalalam,wiec nie uwazam zebym dzien stracila.Ciesze sie,ze powolutku wracam do zdrowego trybu zycia bo jakos od wyjazdu do Polski nic a nic dla siebie nie robilam i teraz dopiero widze,ze i tak powinnam byc happy bo przytylam tylko 1,5 kg co przy tym obzarstwie jest cudem!!!!Nie chce juz wiecej szukac wymowek na moje slabosci...wiec przystapilam do walki......i daze najpierw do 7 z przodu a pozniej sie zobaczy.....pozdrowienia
gelbkajka
27 lutego 2008, 14:38Ciesze sie ze znow ci dobrze idzie (tfu zeby nie zapeszyc ;)) Mati lyka piguly i syropki i w lozku sie mosci - dobrze ze udaje mi sie go tam utrzymac- podstepem zwanym dvd :)) ale i tak sam z siebie pokladajacy jest- a to znak ze naprawde zle sie czuje :(( Jutro pewnie jednak pojde z nim do lekarza... Buziaki!!