13 października miałam ważenie i mierzenie i co ? spore rozczarowanie, bo mimo tego,że grzechów trochę było zasługiwałam na więcej niż 700 gramów straconych przez miesiąc:(
Co z tego,że z bioder poszły 3cm, z talii 2, a z brzucha nawet 7 cm, jak moje okropnie wielkie nogi nawet nie drgnęły, fajnie,że obwody spadają, powiecie ,że waga nieważna, ale ja ważę 80 kg , to nie jest ani w 1% kobieca waga:( podłamałam się trochę, a może i trochę bardzo, tyle pracy tyle potu, Grecja za pasem,a ja jestem 80 kilogramowym wielorybem...
Poradźcie mi co zrobić żeby te cholerne kilogramy ruszyły, proszę :):*
Wczoraj bieganie-6,160 km w 43 minuty, dzisiaj przed śniadaniem 55 przysiadów,a po śniadaniu po raz pierwszy od wieków Killer, to była rzeźnia niewiniątek, ale jakoś wytrwałam, może to będzie mój złoty środek do ruszenia się kg.
Pracy jak nie było tak nie ma, jeden plus,że będą studia: dziennikarstwo zdrowia , stylu i urody, zaczynam 26 października, przynajmniej czymś się zajmę, choć co raz częściej załamuję ręce, czy ja chcę być dziennikarką, czy w ogóle mi się to uda, czy dobrze zrobiłam wybierając takie studia? Zawsze będzie coś nie tak, jestem młoda mogę jeszcze tyle zrobić, teraz celem jest Hellada, jak wrócę z Grecji może będę o krok do przodu z tym , co tak naprawdę chcę w życiu zrobić.
Mam złamane serce lub jak ktoś woli zmiażdżone, w końcu serce to mięsień ,a mięśnia nie da się złamać, doprowadziłam po 1,5 miesiąca do ważnej rozmowy z M., przeprosił mnie i powiedział,że nie chciał mi więcej mieszać w głowie, bo za miesiąc wyjeżdża i nie wie, czy wróci, a ja pragnę miłości. Tak durna ja zamiast dać mu w pysk powiedziałam,że jestem z tym pogodzona i chciałabym ten miesiąc spędzić jak najlepiej się da z Nim, zgodził się, wszystko pięknie ładnie, miałam łzy w oczach gdy czułam jego zapach, dotyk, bajka trwała krótko aż do niedzieli, umówił się ze mną ,a zamiast pięknie spędzonego czasu pomachał mi i napisał,że ma zły humor i nie chcę mnie nim zarażać, wyłam jak bóbr, czułam,że coś we mnie pękło, wypiłam litr wina, ale tego żalu i goryczy nie dało się niczym zalać, czuję się okropnie, ale zaciskam zęby i robię to co do mnie należy, przecież jakoś trzeba żyć....
Przepraszam za tę prywatę, mam nadzieję,że nie macie mi tego za złe :*
Zmotywowana88
22 października 2013, 17:26Bądź cierpliwa, a waga na pewno ruszy w dół :) uszy do góry !!
Justynak100885
16 października 2013, 13:41kochana 12 cm to ładny wynik!!! niestety, ale odchudzanie to mozolna praca-ja stale przegrywam :(( lecz czas zawalczyć ponownie! trzymam za Cb kciuki, byś trwała nadal w postanowieniach :)*
slim19
15 października 2013, 14:01Kochana szkoda łez na facetów. Jest ich za dużo żeby szlochać za jednym ;-) super ze ci obwody spadaja, u mnie wszystko stoi ;/