Tak to można ująć, bo wyjeżdżając w czwartek , o godzinie. 6;00 ważyłam 89,5 kg , wiem że rano zawsze waga jest ok. 1,0 kg mniej niż wieczorem!!
Gdyby nie wyjazd, to pewnie dziś zobaczyłabym baławnaka, ale się nie udało!! Ta cholerna 999999999 chyba się ode mnie nie odczepi.
Wszystkie sprawy pozałatwiane i mieliśmy wracać dziś, ale wróciliśmy wczoraj o 21:30. i dobrze bo w domu potrafię kontrolować co jem i kiedy jem Będąc na wyjeżdzie jadam nieregularnie i wszystko, czym mnie poczęstują, a to przekłada się na wagę, czyli wzrost wagi. .
Dziś wróciłam na kijki, na basen narazie nie wrócę , niestety.
Wracam do Was i do odchudzania , a raczej powolnego gubienia wagi!!!
Serdecznie Was pozdrawiam , jutro napiszę więcej. Buziaki Krystyna
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
sardynka50
30 września 2013, 21:12Mam tak samo :-) Pozdrawiam...
gilda1969
30 września 2013, 11:17Mam dokładnie tak samo jak Ty - w domu wszystko idzie dobrze, a jak tylko wyjadę, koniec i kropka - dieta idzie w odstawkę. I nawet już z tym nie walczę, wiesz?:) A co tam, co się zarobi, to się nadrobi, życie i tak jest piękne!:)))
gretka2013
29 września 2013, 22:50Nie lubię jak muszę być poza domem zdezorientowana wtedy jestem .W domu mam nad wszystkim kontrolę.Pozdrawiam
jasia242
29 września 2013, 18:28Witamy Krysiu ,na wyjeździe nigdy suę nie chudnie a szczególnie przy zbiorowym żywieniu.Pozdrawiam
moderno
29 września 2013, 12:24U mnie wolno , ale waga spada . W tym wieku nie liczę już na rekordy. Musimy uzbroić się w cierpliwość
elasial
29 września 2013, 12:09Powolna redukcja wagi jest może marudna i gnuśna ,ale trwała,wierz mi. Co nagle to po diable.... przeważnie wyjałowiony organizm upomina się o swoje i jojo gotowe,a tak...kap kap kap tłuszczyk kapie i jest gut!!!
brach
29 września 2013, 11:37Ja ze względu na swój kręgosłup, bardzo mało ćwiczę. Pilnuję diety. Na wyjazdach też tyję. Jedynie jak jestem u córki to chudnę. Zięć jest po odchudzaniu i pilnują diety. Liczę, że w sanatorium trochę schudnę. Pozdrawiam.
Aldek57
29 września 2013, 09:12Ja też uwielbiam kijkowanie ale teraz pies mi się zestarzał i nie daje rady długim trasom, mąż chociaż chętny to zajęty popołudniami remontem.pozostają tylko weekendy.Całuski
wiosna1956
28 września 2013, 21:51ja na wyjazdach tez zawsze tyję! tak już jest! pozdrawiam
baja1953
28 września 2013, 20:53No, to już wiem, czemu w te wakacje przytyłam...wciąż jestem w rozjazdach:) w czwartek wracamy do domu, wtedy przyjdzie pora na poważniejsze podejście do sprawy...:) Pozdrawiam, Krysiu...Jutro wymoczę się w basenie także za Ciebie:))
WENUS2009
28 września 2013, 20:29Pozdrawiam tryskająca optymizmem krajanke moja. Udanej i złotej jesieni życzę - ja niestety tez już wróciłam do wagi sprzed wyjazdu wakacyjnego, a tak się cieszyłam ze 4 kg zgubiłam, Jakoś nie umiem wytrwać w tym co udaje się osiągnąc z trudem.
grubiutka87
28 września 2013, 19:15Krysiu zazdroszcze Ci motywacji ! basen,kijki itp. oby tak dalej. A co do wyjazdów,to mi zawsze niszczą plany i waga wzrasta wiec to chyba normalne. Wrócisz do domku i będzie ok. Buziaki.
Enchantress
28 września 2013, 18:45A Ty zawsze w ruchu :) Milego wieczoru Krysiu.
mania131949
28 września 2013, 18:42Krysiu - Motylko, ja też "zyskałam" na wyjazdach. Gubimy razem!!!
Starsza.pani
28 września 2013, 18:00Kijki też dobre :). Zaraz bałwanki będą, miska pod kontrolą. Pozdrawiam Krysiu, Danusia
efka55
28 września 2013, 17:53Dobrze że jesteś i zarażasz optymizmem.