Po 2-letniej przerwie od biegania, nie sądziłam, że mi się to uda. Pierwsze podejście 3 km. Byłam strasznie zawiedziona i przerażona. Przecież dwa lata temu robiłam 10 km, a teraz co??!! 3?! Masakra... Zakładam znów buty i idę biegać. Cel jest prosty. Muszę wycisnąć 5 km, bez lipy! Jedne jedyne 5 km i choćbym język miała ciągnąć po asfalcie, zrobię to!
A tu wielka niespodzianka. Przebiegłam 5, ale nie poddaje się, spróbuję przebiec 8. Takim oto sposobem zaliczyłam 10 km. Cudowne uczucie. Myślałam ze od nowa bede musiała budować formę, którą udało mi się wypracować dwa lata temu. Satysfakcja jest :)