Cześć i czołem!
No tak, klasycznie. Macie już namiastkę mnie – jak mówię, że zrobię coś na następny dzień, to znaczy, że zrobię, ale nie wiem kiedy :D. Od ostatniego wpisu minęło trochę czasu i trochę się wydarzyło. Wiec po kolei.
Jeśli chodzi o dietę, zauważyłam, że jednak 1600kcal to zbyt
dużo dla mnie. Postanowiłam zmniejszyć do 1500 i zobaczymy, jak się będę czuła.
Oczywiście jest to spowodowane 0 poziomem ruchu na wakacjach, wiec nie ma się
co dziwić, że organizm nie potrzebuje takiej dostawy energii. Poza tym,
zakładam, że działają póki co jeszcze mechanizmy psychologiczne. Wiecie- jestem
na diecie, za którą w dodatku zapłaciłam! wiec muszę jeść mało, żeby schudnąć. A
w ogóle to wcale nie jestem głodna - ;).
Oby ten stan się utrzymał nieco dłużej. Starałam się zawsze trzymać rozpiski, choć
przyznam, że ostatnie dwa dni wyglądały nieco inaczej, a to z powodu wyjazdu, o
którym za chwilę. Na ten tydzień rozpisałam dietę 1500kcal, ale i tak zakładam,
że będzie tego mniej, ponieważ wyjeżdżam na festiwal. Tam, jak wiadomo kalorie
przychodzą z piwa, a nie z jedzenia, haha. Obym tylko nie przekroczyła tych
1600, bo będzie smutno…
Generalnie mam zasadę, że wyrzucam słodycze i wszelkie niezdrowe
przekąski/napoje etc. z mojego życia, ale! To życie jest tylko jedno i nie
zamierzam odmawiać sobie tego co lubię, a wiec m.in. alkoholu. Przemawia za tym również fakt, że na co dzień
nie piję go praktycznie w ogóle, zatem takie odstępstwa od codzienności nie
będą niczym złym.
Cóż to się w ogóle u mnie dzieje? Ano, byłam w Ustrzykach D. (Bieszczady – dla mniej zorientowanych) na kultowym koncercie KSU (punk rock – dla jeszcze mniej zorientowanych). Zabawa przednia, świetne towarzystwo. Mało jedzenia, trochę alkoholu i kac morderca do popołudnia. To samo, tylko w poczwórnej dawce czeka mnie już od środy na Cieszanów Rock Festiwal, na co się cieszę niesamowicie, bo czekam na ten sierpniowy weekend co roku od 4 lat :).
Dobra, przecież wiem, że każdy tu wejdzie tylko po to wy pooglądać zdjęcia moich serdelków i oponek, zamiast czytać o moim weekendzie, no nie oszukujmy się - też tak robię. A zatem, łapiemy sie mocno krzesła i staramy się nie śmiać, ok?
Bęc. I już.
Tak, doskonale wiem nad czym muszę popracować - brzuch, uda, pośladki i ramiona. Raczej nic odkrywczego.
Ale skoro to mój pamiętnik, to mogę sobie tu wrzucić trochę prywaty - w sumie tylko dla siebie i ku pokrzepieniu mojego serca - w rzeczywistości nie wyglądam tak źle jak tu. Potrafię się ubrać i chodzić tak, by mieć jakieś 6kg mniej wizualnie ;). Do tego atrybuty takie jak okulary, burza włosów i spory biust świetnie odwracają uwagę. I jeszcze 176cm wzrostu nieźle to rozkłada. Ale jednak, biodrówek nie założę, bikini też nie za bardzo. I o to właśnie walczymy! O piękne bikini w 2016 roku :D
I takie last minute info. Od 7 rano w ogóle nie chce mi się jeść i to jest zastanawiające i źle wróżące chyba. No myślę, że obiad w siebie wcisnę jakoś i wrócimy do normy.
elo!
pchelka3
17 sierpnia 2015, 17:44Myślałaś że będziesz gorzej wyglądać. Ja nie mogę biodrówek nawet jak chudnę bo nerki mi nie pozwalają ;). Nie wyglądasz źle teraz coraz bardziej boję się zrobić sobie zdjęcia.
Maybellene
18 sierpnia 2015, 07:18Ja w sumie to nie wiem czy mogę nosić biodrówki, bo nigdy tego nie robiłam. Nigdy jeszcze nie byłam szczupła, haha :D Taa, jasne. Tak tylko gadasz - skoro ja nie wyglądam źle, to Ty nie wyglądasz gorzej, jestem pewna!
pani_slowik
17 sierpnia 2015, 14:04masz rację, nic odkrywczego co jest do poprawy, ale myślę, że spokojnie dasz radę wejść w piękne bikini, a biodrówki to będzie Twój ulubiony ciuch :P powiem Ci jedno, masz fenomenalne nogi, zazdro! :D
Maybellene
17 sierpnia 2015, 14:08Haha, no na pewno nie z tyłu :D Ale dziękuję serdecznie. To tylko dodatkowa motywacja by nad nimi mocno popracować - niech zostaną moją wizytówką, a co!