Bardzo dobry czas nastał wraz z rozpoczęciem postu. Zero nerwów, wszystko pod kontrolą - wewnętrznie i zewnętrznie. W lustrze już nie straszę 😉 Na wadze 4,6 kg. Oby tak dalej. Z menu nie szaleję, rano na surowo, po południu gotowane lub pieczone. Ćwiczenia od czwartku poszły w odstawkę. Mąż miał urodziny i przewinęło się mnóstwo gości. Impreza trwała 3 dni :) Gotowanie, sprzątanie, podawanie i tak w kółko. Ale dobrze, że już po wszystkim. Udało się przednio. Nawet tańce były. Bawiłam się świetnie bez alko - można, można !!!
7.00 - woda z cytryną, herbata na trawienie
10.00 - sałatka ze świeżych warzyw
13.00 - jabłko
16.00 - pieczona dynia z burakiem
19.00 grejfrut
I powrót do jogi i Qczajka 😉
Pozdrawiam wtorkowo