Wiem, że do tego trzeba się przyzwyczaić.
Przed rozpoczęciem diety zważyłam się w ubraniu - wyszło mi 97kg. Pod koniec pierwszego dnia ponownie stanęłam na wagę i pokazało się 96kg. Zważyłam się dwa dni temu - 94,8kg. Zważyłam się wczoraj rano - 95,8kg. Dziś rano - 95,3kg.
Wiem, że przy masie ciała jak moja takie wahania są normalne, jednakże.. hm... Może naprawdę nie powinnam wpadać w szał wagowy i mierzyć się ten zalecany raz w tygodniu.
W każdym razie zostawiam stan na kolejny tydzień z dziś, bo tak mi lepiej psychicznie i już! W końcu to mi ma być dobrze, tak? Tak.
A. Dziś trwa w Wawie noc muzeów. Łaziłam przez 3h. To podobno 900kcal. Będę chodzić więcej! :)
I poklepcie mnie po plecach - przyjaciel stwierdził, że nie chce mu się wracać do domu i u mnie zanocuje, tylko musi coś zjeść. I zjadł. A ja Nie! :) Tak, jestem dumna ze swojej wstrzemięźliwości pokarmowej - bo jestem dość głodna, ale dam radę do śniadania! :)
Dobranoc Chudnący!