Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
47 dni do sylwestra.


Nie wiem jak zacząć, miałem iść na spacer ale zaczęło padać jak z cebra. Dosłownie. Przez ostanie trzy tygodnie moje całe siły i umysł był skierowany na pracę. Jak to bywa początki zawsze są wyczerpujące. Jak coś robię to na maksa nie lubię przegrywać. Problem jest zawsze na linii praca -rodzina. Uwielbiam swoją pracę i to co wykonuję poświęciłbym dużo czasu dla pracy ale te przysłowiowe osiem godzin to malizna w ilości potrzeb. Patrząc na drugą stronę - rodzinę to znowu dla nich te kilka godzin popołudniu (rano mają fazę na spanie) też jest za mało. Gdzie jest czas na zabawę z Mikołajem, rozmowy z Kasią, prozaiczne czynności jak sprzątanie, gotowanie, prasowanie. Ot i dylematy. Mam tak, że to rodzina obrywa i jest z tym mi nijak. Dobra zmieniam temat na dietę i o diecie "Smacznie dopasowanej" zastanawiam czy nie zmienić ją na inną. Do tej pory nie miałem żadnej innej tylko tą. Efekty były dobre. Myślicie, że warto jest ją zmieniać. DEKLARACJA: od dzisiaj do sylwestra nie jem słodyczy.  Kawy nie piję już od wakacji, teraz czas na ćwiczenia. Myślę, że zacznę od basenu raz, dwa razy w tygodniu. Na dodatek wszystkiego studiuję zaocznie trzeba się też uczyć wieczorami, a na to też jest potrzebna energia. No dobra idę na spacer, "trochę pomoknę" to może mnie ten nastrój przejdzie.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.