Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
10.10.2007r
10 października 2007
Daje znak ,że żyję. Na wage się nie pcham, bo od kilku dni nie mogę pohamowac swojego wilczego apetytu.Próbowałam doszukać sie przyczyn, ale w sumie doszłam do wniosku, że nieważna jest przyczyna lecz skutek.
Do tego nerwowa i pobudzona jakas od kilku dni jestem.Fakt, że ciągle walczę w urzędach o unormowanie spraw związanych z adopcją i powoli tracę cierpliwosc , lecz powinnam być już przyzwyczajona do administracyjnej arogancji.
Oto jeden z przykładów. Z racji adopcji nalezy mi sie becikowe, poszłam ja więc do Urzędu Miasta z wypełniona i uzupełnioną dokumentacja. W pokoju siedzą trzy panie, każda obsługuje osoby o nazwisku zaczynajacym sie na określoną litere alfabetu. Pani z przyporządkowana literka G zamieściła na okienku karteczke- NIECZYNNE, koleżanka obok przegląda jakas teczkę, druga je kanapke. Stoje i czekam na zainteresowanie, ale nikt nie podnosi głowy. Pani od literki G rozmawia przez telefon, a nastepnie odkłada słuchawke i informuje koleżanki,że zbiera zamówienia na pierogi , panie są zywo zainteresowane, a nastepnie Pani od G wychodzi. Stoje i czekam. Zdecydowałam,że zapytam pania od innej literki o to czy przyniesione przeze mnie dokumenty sa prawidłowo wypełnione i skompletowane.Na hasło -adopcja pani zmieszała sie i z rozbrajajaca szczerościa przyznaje,że wrowadzono nowe przepisy , z którymi nie zdążyła się jeszcze zapoznać, więc najbardziej kompetentna bedzie pani kierownik (od G) , która własnie wyszła do pani dyrektor na ważną rozmowe. Parsknęłam znaczącym śmiechem i wspomniałam coś o pierogach, więc druga pani zainteresowała sie moimi dokumentami , przeglądając je i porządkujac w sobie znanej kolejności.
W tym czasie przychodzi pani od G, szuka wytycznych i sugeruje,że nie musze śpieszyc sie ze złożeniem dokumentów ponieważ mam 12 miesiecy od upawomocnienia się postanowienia sądu, ja jednak sie upieram,że zrobię to teraz.
Sprawdza stan dokumentów i domaga sie oryginału postanowienia czytajac go jednocześnie bardzo dokładnie, jakby jego sentencja miała wpływ na sprawe.
Musze Wam wyjaśnić,że adopcja jest niejawna,a rodzice nie otrzymuja z sądu postanowienia tylko Urzędy Stanu Cywilnego w celu wydania aktu urodzenia zgodnego z postanowieniem sądu. Nie rozumiem więc dlaczego tak to postanowienie interesuje wszystkich urzedników, i to nie tylko panie od becikowego, bo również księgowa w przedszkolu, czy firme ubezpieczeniowa. Do męża np. zadzwoniła pani z Allianz , bo zauwazyła bład w postanowieniu ,a do mnie z kolei pan, który zapytał co ja tam pomazałam?? Ano wykorektorowałam byłe nazwiska dzieci, aby takie ciekawskie osoby jak ten pan chociażby nie posiadł takiej wiedzy.
Rece opadaja. Całe szczęście nasza adopocja nie jest żadną tajemnica i bez problemu rozmawiamy i ujawniamy ten fakt, ale co robia rodzice, którzy rzeczywiście chcieliby to zachować dla siebie nie wtajemniczajac osób postronnych??
Kończąc temat becikowego to pani od literki G przyjeła wreszcie moje argumenty, że postanowienie posiadam tylko dzięki temu, że osobiście zawoziliśmy je do USC w pobliskich miejscowościach i zapobiegawczo wyjeliśmy je z kopert i skopiowaliśmy , ale zobowiązała mnie jeszcze do przyniesienia dowodu osobistego męża w celu potwierdzenia zgodności kopii z oryginałem i numeru pesel.
A numeru pesel jeszcze nie nadano. Czeka na niego niecierpliwie dyrekcja przedszkola, no i oczywiście ja, bo bez niego nie mogę zgłosic maluchów do mojego ubezpieczenia społecznego, ani dokonac wyboru lekarza rodzinnego, a przecież Patrykowi powinniśmy zrobić bilans czterolatka.
Na jutro zapisałam Oliwie prywatnie do okulisty, bo od kilku dni ropieja jej oczy, a nie mam juz siły tłumaczyć dlaczego nie mogę skorzystać z państwowej służby zdrowia. Poza tym musze dzisiaj pojechac do szpitala na oddział noworodkowy, bo podobno istnieje możliwośc przepisania kart szczepień i książeczek zdrowia dziecka na nowe nazwisko. Karty szczepień dostalismy zreszta tez z poprzedniej przychodni tylko dzięki uprzejmosci rodziny zastepczej, która zainteresowała sie tematem i ma dobre układy w przychodni.
Wszędzie trzeba bazowac na wpływaniu na ludzkie sumienia , płaszczyć sie i prosić o łaske , a przecież temat jest delikatnej natury i powinno to być usprawnione i unormowane.
Obłed .
Powoli sami wszystko unormujemy. Na potem został nam jeszcze temat chrztu dzieci. Podobno były chrzczone, ale trzeba bedzie znaleźć parafie i spróbować załawić akty chrztu z nowym nazwiskiem. Tylko konia z rzędem temu, kto wie czy jest to możliwe.
Ufff, wygadałm sie :)))
A swoja droga, jesień nastała na vitalii. Na 60 ulubionych pamietników, tylko kilka z Was systematycznie coś napisze, a w ciągu ostatnich kilku dni wpadły do mnie w odwiedzinki cztery osoby.Nieładnie, nieładnie :))
Dziewczyny, nie usypiac jak niedźwiedzie w gawrze!!
ako5
10 października 2007, 23:35Dwie moje bliskie koleanki sa w trakcie adopcji...Jak słucham tych wszystkich opowiesci, to szlag mnie trafia...Mam wrazenie,ze nikt (mysle o urzednikach) nie mysli o dobru dziecka...Samo zaklamanie i obłuda. Jedna z moich kolezanek jest juz na skraju wyczerpania nerwowego. Mam nadzije ,że w tym cholernym państwie, ktos w końcu zajmie się tym co wazne. Podziwiam Cie bardzo i zycze powodzenia we wszelkich sprawach, Ala.
wodzirejka
10 października 2007, 22:40zawsze z przyjemnością czytam Twój pamiętnik i o Tobie nie zapominam, pozdrawiam mocno! papa
MachalaB
10 października 2007, 21:06będę grzeczna, obiecuje!
anezob
10 października 2007, 19:31od naszej biurokracji można dostać obłędu... Trzymam za Was kciuki i życzę cierpliwości. Co do zasypiania zimowego... coś w tym jest ja też wolę zalec na kanapce z ksiazką niż poćwiczyc... No byle do wiosny :)))
karenina
10 października 2007, 19:13Trzymam kciuki za Wasze potyczki z urzędami. Nie dajcie się. Pozdrawiam...
karenina
10 października 2007, 19:11Ja też coś rzadziej i krócej bywam na vitlii. Często tylko czytam niektóre ulubione pamiętniki, jak zobaczę nowy wpis... i znikam, czasami tylko zostawiając gdzieś jakiś komentarz...
MachalaB
10 października 2007, 18:13gdzie mnie tam do zasypiania. Pobudzona taka jestem, że o spaniu nie ma mowy. Ćwiczę, dietkuję, chcę być laska! Zaczepiam spojrzeniami facetów, choćby na czerwonym świetle:)) Skąd mi się to wzięło? Ja, zapatrzona w mojego męża jak w obrazek?? Obowiązki małżeńskie odwalam na "odwal się", jeszcze trochę a po zamknięciu oczu będę wyobrażała sobie kogoś innego!!! No kocham go i nie mam zamiaru nic zmieniać a mimo tak się dzieje! dzisiaj całą godzinę przesiedziałam w samochodzie z Robertem i umówiłam się na za tydzień!! Jak spotkanie bedzie przebiegało? Nie wiem! Ale już mi się marzy coś brzydkiego!!! Kopnij mnie w doopę, bo sama chyba nie dam rady przestać!
ewikab
10 października 2007, 14:07wszystko i uporasz się z cała papierologią, to wreszcie będziesz miała spokój. Ja przypominam sobie, jak chciałam w banku zmienić nazwisko w dokumentach, bo po rozwodzie wróciłam do panieńskiego. Miałam nowy dowód osobisty, ale pani zarządała wyroku z sądu...po co jej to było, nie wiem... i jeszcze ksero zrobiła.... trzymaj się i życze dużo cierpliwości :)
siemka2
10 października 2007, 12:33Te panie w urzędach rzeczywiście są straszne. Kiedy się to zmieni? Na dodatek sama pracuję w urzędzie i narzekam na ludzi. Mam dlatego więcej cierpliwości dla tych strasznych urzędników. Wiem "życie jest życiem" a "dokumenty dokumnentami". Nigdy nie miałam problemu co wybrać. Ale urzędnicy są różni. Ludzie zresztą też. Często dokumenty są ważniejsze od życia, od człowieka, od tego co pilniejsze, korzystniejsze. Pewnie, że to straszne. I pomimo, że pracuję w urzędzie nigdy nie udało mi się szefów przekonać, co do mojej racji. I jeszcze jedno. Jak sprawę bedzie można załatwić na 10 różnych sposobów to szef i tak wybierze ci złośliwie ten najtrudniejszy sposób. Bo racja i tak musi być po jego stronie.
dziewiatka9
10 października 2007, 12:30Im częściej tu zaglądam tym bardziej Cię podziwiam ,skąd u ciebie tyle energii?? Przyznam się ,że ja nigdy nie miałam problemów w żadnym urzędzie...mąż mówi ,że mam takie spojrzenie ,mrożące urzędnicze umysły ,ale często słyszę o opieszałych urzędnikach. A tak w ogóle to człowieka życie składa się z problemów i spraw do załatwienia ,ale Ty sobie świetnie radzisz ,Jesteś wielka!!!!
clocktime
10 października 2007, 09:58Nie mam depresji, nie zażeram się i regularnie zaglądam do ciebie, jestem więc grzeczna!
pohlam
10 października 2007, 09:01nie zazdroszczę ci tego ganiania po urzędach ,a urzędnicy potrafia niejednemu nerwów napsuc , zawsze znajdą dziurę w całym .Pozdrawiam i mnóstwa cierpliwości ci życzę !!!