Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Psychoterapia :)
11 września 2007
Lezę już na swojej ulubionej kozetce dzierżąc w dłoni kawusie i już poddaje sie psychoanalizie hehehehe.
A nekłębiło sie w głowie różnych spraw , jak zwykle u mnie kiedy dzieją się rzeczy nowe , ważne :))
Po pierwsze pani Jadzi z ośrodka wczoraj nie było - przełozyła wizytacje na jutro, znaczy dzisiaj :))) Cóż wcześniej czy później dowiemy sie co tam u niej słychac , bo uwielbia mówić o sobie hihihihihi.
Po drugie matka biologiczna maluchów została rzekomo pozbawiona praw z powodu swej totalnej niezaradności. Nie wiem jak było naprawde, bo trudno mi uwierzyc, że zamiast pomóc kobiecie to można zabrać jej dzieci.
Po trzecie mam zamiar mówić maluchom, że urodziła je inna matka utwierdzajac je w przekonaniu , że niewiele wiem na jej temat poza tym, że nie mogła sie nimi opiekowac.
Zresztą Patryk juz pytał o nią i w ten sposób udało mi sie wybrnać - urodziła Cię inna mamusia, która nie mogła sie Wami opiekowac, dlatego czekałeś na nas u cioci Marzenki.Na to Patryk - mamo, ale my na nikogo nie czekaliśmy .
W swojej wyobraźni dziecko kojarzy oczekiwanie jak rodzaj dyskomfortu psychicznego, zniecierpliwienia, stania w oknie i wyczekiwania na tego kogoś właściwego, tęsknotę, a tymczasem dzieci żyły 1,5 roku w cieplarnianych warunkach, u boku mamy , taty i rodzeństwa i czuły się tam bezpiecznie , przekonane, że to jest ich właściwe miejsce.
Czasem mnie to dręczy, bo Patryk dość często wspomina tamten dom , zabawki, babcie, ciocie i pomimo, że powoli poukładał juz sobie, że dom i zabawki nie były jego tylko dzieci, które u cioci Marzenki czekaja na rodziców to jednak czasami jeszcze używa okreslenia - a u nas .....np. były dwa kotki , albo pies na łańcuchu.
Malutka Oliwka też ostatnio powiedziała, że my mamy pieska w innym domu.
Ech........
Mam jeszcze jeden problem ,który leży mi na sercu. Otóż Patryk urodził się w domu, na wsi, więc w rubryce miejsce urodzenia bedzie miał zawsze ten Pcim Mały, który jest oddalony od nas o kilkanaście kilometrów. Wczoraj rozmawialismy o tym z mężem i doszlismy do wniosku, że nie mamy innego wyjścia, jak wychować go tak, że nie bedzie to miało dla niego znaczenia. Tak jak napisała mnna w swoim komentarzu, że dla jej córki życie bez ojca było sprawa naturalną , tak też musi sie stać dla Patryka i Oliwki , że adopcja i to, że jesteśmy dla nich jedynymi rodzicami to sprawa oczywista.
Tylko jak to uczynić Kobiety ??
Ech kłebi sie mi sie dzisiaj w głowie wiele innych spraw moje drogie psychoterapeutki :))))
Np. wczoraj pod wpływem otulonej poczytałam kilka swoich archiwalnych wpisów i na pewne sprawy spojrzałam z innej perspektywy , niektóre wydaja sie dziś błahe, niektóre nieważne, a są nawet żenujące :)
Nastepnym razem napisze Wam o moim męzu i o córce, bo widzę ,że od czasu kiedy ją ostatnio obgadałam troche sie zmieniło :))
Tymczasem koncze swoja kawusie i ide biore sie za sprzatanko. :))
Acha - wczoraj pobiłam rekord swiata w żarciu wszystkiego co popadnie i zauważyłam,że waże dokładnie tyle samo co rok temu. Żadne pocieszenie , tyle ciężkiej pracy poszło na marne :((
otulona
11 września 2007, 23:39Ale on całkiem na poważnie uważa, że jest uciśniony... Ja walczę o niego jeszcze, bo jak to powiedziała moja mama : "w końcu nasz człowiek!" A tak naprawdę to nie mogę uwierzyć w koniec miłości olbrzymiej:)))Jak sobie przypomnę te noce i dnie gorące, wiersze i piosenki pisane dla mnie, śniadania do łóżka itp. - to tak mi się jakoś ta miłość do niego przypomina... Muszę odkryć, czy teraz jego zachowanie spowodowane jest chorobą alkoholową, czy tym, że mnie nie kocha. Jeśli to drugie, to pożegnam się z nim bez żalu. Jeśli chory, to w imię wspólnych przeżytych lat i wszystkiego dobrego,co mi dał - mogę go ratować jeszcze. Ale tylko do pewnego momentu. Moment ten się zbliża. Zresztą widać to w moim pamiętniku. Pozdrawiam i cieszę się, że Cię omijają tym łukiem! Ja też wyczułam w Tobie "twardziela" , na Tobie by się nie pożywili -hihi
mnna
11 września 2007, 21:39Ja też mam swoją ulubioną kozetkę! Pani Jadzia musi mieć o Was super zdanie.Gratuluję! Zdania, nie oczekiwania na panią. Myślę,że mogę zacytować moją Babcię(słynną już wśród niektórych Vitalijek):"Czas i cierpliwość, cierpliwość,cierpliwość".Życzę Wam wielu radości.
otulona
11 września 2007, 19:13Teraz to jest za świeże! W końcu Oliwka przeżyła w tamtym domu połowę swojego życia! A Patryk 1/3...Pomyśl, to tak jakbys Ty żyła gdzieś 20 lat, a potem się przeniosła - będziesz wspominać przez 5 lub 10 lat, ale jeszcze za 30 lat to właśnie to miejsce, w którym mieszkasz już 50 lat - będzie Twoim miejscem! Pozdrawiam Mamusiu Dzielna!
wodzirejka
11 września 2007, 18:53tak niestety kojarzą się wesela, tak jak mówisz. Dlatego staram się jak mogę tak jak i moi koledzy i koleżanki po fachu, zmieniać tę "tradycję" alternatywnymi rozwiązaniami :o)) A co do Twoich dzieci, jak zwykle się z Tobą zgadzam w pełni, że iż mówisz im o adopcji, jest dobrym rozwiązaniem i gratuluje odwagi w takim postępowaniu!!! nie jesteś egoistką :o)) papa
madzia909
11 września 2007, 18:00Dokładnie, jesteś wspaniałą matką. Buziaki dla Ciebie i dzieci :D Trzymaj się :))
siemka2
11 września 2007, 17:24Jesteś wpaniałą matką! I to dobrze, że masz tyle dylematów co do siebie i co do dzieci. Myślisz, rozważasz, no i bardzo dobrze. Jesteś bardzo odpowiedzialną, mądrą kobietą. I oby było takich matek i kobiet więcej. Dzieci uczą się ciebie i to najważniejsze. Wyrosną z pewnością na wspaniałych ludzi. Będziesz je kochać najmocniej na świecie, jak własne. To naturalne, że musisz się ich nauczyć. Tak samo jak oni uczą się ciebie.
sobotka35
11 września 2007, 11:04ja jakoś tak jestem spokojna o to,że wychowasz dzieciaczki tak,ze nie będzie miało dla nich znaczenia gdzie sie urodziły,ani kto je urodził,bo będę miały ukochanych rodziców i dobry,ciepły dom:)Miłego dnia:)
pohlam
11 września 2007, 10:33nie ma znaczenia .
pohlam
11 września 2007, 10:29a ja nawet mieszkam pod Gorzowem .Pozdrawiam !!!