Takie mnie oto dzisiaj z rana naszły myśli :)
Kiedy rano otwieram oczy pierwszy wita mnie Patryk. Nieśmiało podchodzi do naszego łóżka, czeka na zachętę, potem okrywa się kołderką i prosi o możliwość włączenia minimini.
Druga wstaje Oliwka, jeszcze oczka zaspane, jeszcze nie do końca rozróżnia kierunki, ale biegnie i z marszu rzuca się w moje ramiona:)
Taki scenariusz mamy codziennie, ale dzisiaj zanim otworzyłam na dobre oczy, kątem oka obserwowałam Patryka, jak cichutko, jak nieśmiało, z rezerwą zbliża się, jak patrzy na mnie i z trudem podejmuje decyzję , aby do mnie coś powiedziec. Mąż szykuje sie w kuchni do pracy, więc cichutko woła -tato, ale tata go nie słyszy, więc otwieram oczy, głaszczę po główce i mówię żeby sobie włączył bajke.
Wiem,że powinnam go sama przytulić, ale...............
Od rana myślę o tym.
Kiedy urodziłam najstarszą córkę miałam skończone 20 lat, byłam kobietą upartą, zdecydowaną , konfliktowa i z perspektywy czasu patrząc , bardzo nieukształtowaną. Normalne u młodych dziewcząt, każdy powie, ale moja córka jest właśnie teraz w tym wieku i tak nie mogę o niej powiedzieć.
Tak więc zaszłam sobie w ciążę, wyszłam zamąż , urodziłam dziecko, a tak naprawde konsekwencje moich decyzji poniosła moja matka. Mój mąż kształcił sie w drugim końcu Polski, ja pracowałam , a moja mama, która wtedy była dokładnie w tym wieku, w którym teraz jestem zajęła się wychowywaniem wnuczki.
Trwało do momentu ukończenia przez nią 4 lat tj ponownego zajcia przeze mnie w ciążę i urodzenia syna.
Syna wychowałam sama. Pisze sama , bo nasze małżeństwo było już wtedy w rozsypce, wiec wszystkie uczucia przelałam właśnie na niego. Karmiłam go długo piersią (córkę wcale), tuliłam, nosiłam na rękach i rozpieszczałam tak,że często słyszłam , że skończę , jak Gienia z "Ballady o Januszku".
Córkę przytulała babcia z dziadkiem i do dzisiaj jest ich oczkiem w głowie i najukochańsza wnuczka.Ja córki nie przytulałam.Strasznie mnie to teraz dręczy, ale czasu już nie wróce.Byłam głupia i tyle.
Efektem takich zachowań były powazne kłopoty wychowawcze z córka w wieku dojrzewania, udział w subkulturach, ogolona głowa, nocne niepowroty , wizyty u psychologa i walka o każdy dzień.Ech, dużo by o tym, ale na szczęście ten okres mamy już za sobą , a córka wyrosła na madrą i dojrzała studentkę medycyny :)
Starszy syn skończył właśnie 17 lat ,a sposób, w jaki go wychowywałam zaskutkował tym, że jest młodzieńcem ciepłym , mądrym , posiada wiele zainteresowań i nie sprawia żadnych kłopotów wychowawczych. Próbował w życiu wielu rzeczy : grał na pianinie, uczył się fotografii, japońskiego,trenuje aikido,uczy się tańca, interesuje sie psychologią, informatyką i sama już nie wiem czym:)
Dlaczego o tym piszę ? Bo jestem przekonana o ogromnej roli przytulania w życiu człowieka.
Nie przypominam sobie zeby mnie ktokolwiek w dzieciństwie przytulał. Miałam dobrych rodziców, zawsze stali u mojego boku i wiedziałam,że mnie kochają, ale mnie nie przytulali. Z tego co wiem , moich rodziców też nikt nie przytuał , więc pewnie nikt nas nie nauczył tej , jak sie okazuje trudnej sztuki.
Mój pierwszy mąż bardzo potrzebował przytulania, ale ja niewiele mogłam w tym kierunku zrobić.Nasze małżeństwo było wielką pomyłką, myślę,że od poczatku go nie kochałam i związku z tym nie pozwalałam zbyt często jemu się dotykać.Jego dotyk mnie ograniczał.
Obecny mąż pasuje do mnie jak druga połówka jabłuszka, jak puzzelek :)Bardzo go kocham i staram sie go przytulać :).Właściwie to inicjatywa zawsze wychodzi od niego, a ja bardzo to lubie .On mnie dobrze zna i bardzo mnie rozumie, więc po prostu mnie przygarnia, przytula i nie pyta czy tego chce :)
O tym, że dzieci potrzebują przytulania napisano już wiele książek i opracowań, a te oczywiste sprawy dotarły do mnie dopiero niedawno. Jak to mowią - lepiej późno niż wcale :)
Lecz jedna rzecz to posiadać świadomość, a druga sprawa to wprowadzenie tych rzeczy w życie. I z tym mam niestety mały problem.
Początkowo mała Oliwka bardzo mnie ograniczała swoja ciągła potrzebą posiadania mamy pod ręką.Bywało tak,że myśłałam ,że w środku mnie rozsadzi, ale jej wytrwałość spowodowała, że przyzwyczaiłam się i rzec można,że coreczka mnie oswoiła :)
Uwielbiam jak na mnie wskakuje , ściska i całuje :)Jak tu nie odwzajemniać pieszczot takiej rozkoszce :)?
Z Patryczkiem sprawa jest dla mnie bardziej skomplikowana, bo on sam niechetnie inicjuje przytulanki, co nie oznacza,że on tego nie lubi. Patryka trzeba przytulać. I staram sie to robić , ale robie to w sposób kontrolowany. Jest mi bardzo ciężko i musze się przełamywać. Nie dzieje sie to dlatego,że to dziecko mniej kocham , czy nie akceptuje, dzieje sie tak po prostu z przyczyn opisanych wyżej.
Na szczęscie dzieci maja jeszcze tatusia, który chetnie je tuli, nosi na rekach i jest naszą siła spokoju .
I tyle na dzisiaj refleksji o poranku .:)
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
roxy1
3 lipca 2007, 08:34jakbys miała jakikolwiek problem zwiazany z czyms co wiąże się z Warszawa to bez zastanowienia do mnie dzwoń- zawsze pomoge( no chyba, że mnie nie bedzie w mieście ale to tylko 1 tydzien na przełomie lipca i sierpnia)i nie chce słyszeć żadnych wymówek- przeciez przyjaciele sa od tego aby sobie pomagać- czyż nie?
magdast
3 lipca 2007, 01:35...nie wiem, ale jak wroce wczesniej to pewnie do konca wakacji bede blisko...w Barlinku. Z powrotem nie jest tak rozowo, przebukowanie biletu (jednego to ok.150$) wiec...sama wiesz. Natomiast lze sobie teraz po stronkach podrozniczych i zamieszczam ogloszenia czy ktos nie potrzebuje towarzysza pdrozy do podzielenia kosztow wynajecia samochodu. tak jak sobie spokojnie siedze teraz sam z kuba to faktycznie nabieram dystancsu, jak slysze jak Aga sie o wszystko wydzierai mowi do swojego wlasnego dziecka, per zamknij sie gnoju, ...bo ....poprostu mowi, to nie potrafie. Gdy pisalysmy przez te kilka lat , gdy mowila o pewnym rodzaju nawrocenia, o naprawianiu swoich bledow z mlodosci np. przez adopcje swojego kuzynostwa, to traktowalam to naprawde z wielkim zapalem, teraz juz nie, wrecz przeciwniez przerazeniem, zwlaszcza jak mowi ze nienawidzi dzieci
magdast
2 lipca 2007, 22:08madrze to wszytko spisalas, ja tez mam niesamowicie zimnych pod tym wzgledem rodzicow. Moze dzieki t emu Kuba jest zameczany przeze mnie przytualniem, choc czasami gdy si nawet on probuje sie przytulic, mrozi mnie chlod, a czasem go odpycham..ale najwazniejsza jest swiadomosc ..pozdrawiam
roxy1
2 lipca 2007, 21:29pierwszy raz przeczytałam dzis Twoją opowieśc Darkowi i choc on już od dawna zna Twoje perypetie to właśnie po przeczytaniu dzisiejszego watku doszliśmy do wniosku, że nie znając Cię osobiście wogóle, znamy Cię bardzo dobrze wirtualnie, nikt nigdy nie pisał z taką swobodą o sprawach tak osobistych, Darek prosił abyś spisała to w jakąś szerszą całośc i spróbowała wydac- bo piszesz super i z taką lekkością, że czyta się Ciebie jak no właśnie ...... bajkę, ale dla dorosłych i z morałem.
karenina
2 lipca 2007, 17:07Jesteś bardzo mądrą kobietą i jak czytam Twoje wpisy, to czasami..... siebie bardziej rozumiem. <br> Niektóre Twoje analizy i rozważania są jakby z moich myśli wyjęte, ale Ty umiesz je określić i nazwać... Ja nie zawsze to potrafię, lub może sama przed sobą nie chcę ich nazwać :((
calineczkazbajki
2 lipca 2007, 16:04dziecko ale i dorosły czlowiek musi czuc się kochany, nie powienien miec wątpilwości. ja mojemu męzowi , moze nawet za czesto mówię ,że go kocham .Ale wiem ,ze to lubi :) i ja tez słyszę cześto : kocham ... Poza tym mąż czesto sprawia mi rózne mile przyjemności, cieszymy się sobą :) <img src="http://www.gify.nou.cz/kvety2_soubory/132.gif">
wodzirejka
2 lipca 2007, 14:09właśnie moja wielka miłość kiedyś życzyła mi 9nie byliśmy jeszcze wówczas razem), żebym męża przytulała.... to bardzo trudne, jeśli się naprawdę nie kocha... ale JAKŻE WAŻNE!!
ako5
2 lipca 2007, 13:38Podobno wszystkiego mozna sie nauczyc...Mysle ,ze to dobrze, że jestes swiadoma swoich zachamowań....Wiesz na co zwracać uwage. Ja miałam podobny problem ze swoim mezem, którego rodzice sa doyć zimnymi ludźmi i nie nauczyli takich rzeczy swoich synów. ja odwrotnie moglabym sie przytulac na okraglo, moje dzieci według znajpomych sa przeze mnie "zameczane". Jestesmy z mezem dziesiec lat i musze przyznac ,że bardzo szybko sie zmienił pod tym wzgledem...jestes ciepła osoba i na pewno tyakie potrzeby w Tobie drzemia , tylko trzeba je obudzic. Powodzenia, trzymaj sie cieplutko Ala
Muka
2 lipca 2007, 12:38mam nadziejęz e nadejdzie dzień, kiedy patryk rzuci ci się na szyję i nie będziesz mogła się powstrzymać, zeby tego nie odwzajemnić :) u moich dzieci widze podobna prawidłowośc. Wydawało mi się,z e to różnica płci, ale może było tak, jak u ciebie z córką? Może byłam zbyt niedojrzała i samolubna w momencie urodzenia syna? Cóż, teraz nadrabiam te chwile i tule je ile wlezie :D Póki się dają ;)
Machala
2 lipca 2007, 11:50że teraz to już będzie z górki:)) Zuch Mariolka!
gelbkajka
2 lipca 2007, 11:34Bardzo madry wpis... nic dodac nic ujac :) Pozdrawiam cieplutko!!
keri7
2 lipca 2007, 11:06Piękna i mądra notka. Kiedyś słyszałam, że człowiek, by móc się prawidłowo rozwijać powinien być przytulany co najmniej cztery razy dziennie;) Jakoś tak dziwnie jest, że choć wiemy, co jest dobre, ciężko nam idzie jeśli chodzi o okazywanie uczuć. Ale myślę, że można się tego nauczyć, można się przełamać, tak jak Ty wobec swoich najmłodszych dzieci. Tul je jak najczęściej! Serdecznie pozdrawiam!