witam....wczoraj byl dzien numer 5....
ehh chyba cieżki. szłam pierwszy raz do pracy wiec stres ogromny, obiadu nie mogłam przełknąc....udało sie pol ziemniaczka i pol pulpecika ( z miesa mielonego z indyka z kiełkami lucerny) a potem od 14 do 22 w pracy...okazało sie ze cały czas trzeba chodzić, wiec jak wróciłam byłam tak potwornie głodna......
w trakcie pracy zjadłam banana i batonika musli.
a po powrocie fantazje i 3 plasterki poledwicy.
i nawet nie wiem z tego całego zamieszania ile wody wypiłam ale chyba 2 litry.
o zadnym rowerze czy bieganiu nie ma mowy;( ani wczoraj ani dzis , bo dzis ledwo chodze;(
i też czeka mnie cięzki dzien