drogi do celu za mną. Życiowy rekord, bo dwa albo trzy razy po zgubieniu 8 kg wracałam stopniowo do starych nawyków... Rano byłam taaaakaaa ucieszona.
Pizzy nie było, ale wyjazd się udał. Na stół wjechała sałatka z kurczakiem i woda, powspominałyśmy nasze wakacje sprzed 5-6 lat, pośmiałyśmy się z tych samych momentów. Ile razy o tym rozmawiamy, tyle razy chichramy się jak dzikie.
___________________________
Jestem z siebie dumna!
I mam chęć na dalsze działania!