no i wyczekiwany sapdek wagi nadszedł........ w tym tygodniu o 2,4kg , a w poprzednim o 3,5kg, a więc cieszę się ja i pewnie moje nóżki, które ten słodki ciężar muszą niestety dźwigać. Obiecuję więc sobie, że za 2 tygonie odwiedzę specjalistkę od stóp. Mały masaż pewnie im sie przyda. A z zadbanymi stopami mogę spacerować do woli.
Przy spadku do 80kg pewnie sie szarpnę na kijki. I jak widać lista rzeczy potrzebnych zmienia się w zależności od tego co w danym momencie uznam za sprawę pierwszej wagi.
Nie jest łatwo zgubić to co się nosiło przez lata , ale najważniejsze to zorientować się w miarę wcześnie, że pulchne boczki i brzusio powiększają się. Nie można narzekać , ale brać sprawy w swoje ręce. Ja zapewne czekałam za długo , ale kiedy w wakacje zgubiłam 2.5 kg wydawało ni się, że dam radę sama. Teraz z perspektywy tych kilku m-cy widzę, że to był wielki błąd. Teraz mam wrażenie , ze troszczą się o moje małe marzenia wszyscy wokół - dietetyczka, trener, dziewczyny z grupy wsparcia i inni znajomi z Vitalli. To im zawdzięczam wspaniałe urozmaicone posiłki, gimnastykę i wsparcie wspaniałych przyjaciół. Pamiętam jak w pierwszym dniu zapisania się trener zaproponował kilka cwiczeń, aby sprawdzić jaka jest moja kondycja- były tam między innymi przysiady. Nie powiem, ze miałam uśmiechnietą minę, ale ponieważ mogłam napisać do trenera to dokładnie opisałam mu , żeby niespodziewał się wiele, bo udało mi sie zrobic tylko 2. Ale kiedy otrzymałam zadania na 1 tydzień przestraszyłam się, że będę musiała chodzić na siłownię aby zadowolić Pana Trenera. No i wystosowałam następny liścik, ale okazało się, ze potrzebne są małe sztangielki o wadze 1kg. Ucieszyłam się i odtąd chyba troszkę polubiłam tę gimnastykę.
W dalszym ciągu najbardziej meczą mnie biegi po pokoju, a trwają, aż 8 minut. I kiedy już jestem wykończona przychodzą ćwiczenia spokojniejsze, na leżąco i stojąco. Trudność sprawiają mi jeszcze ćwiczenia rozciągające...... Wiem, że nie robię wszystkiego tak jak powinnam, ale moje chęci są .....WIELKIE. W maratonie udziału nie wezmę, ale może na wiosnę zdecyduję się na małe biegi wczesnym rankiem w okolicznym parku. Zobaczymy.
Dziś sobota więc jest to dzień, w którym odwiedzam swoja chorą mamę. Jest to starsza 89 kobieta,która całe życie jest wiecznie z niczego niezadowolona......To straszne, bo wszystko to jeszcze bardziej sie pogłębia w miarę upływających lat. W chwili obecnej jest w depresji, ale leczyć się nie pozwoli, bo sama wszystko wie lepiej...Leki podobno przyjmuje, ale nie widac tego po jej zachowaniu - jest bardzo agresywna i do tego jeszcze źle słyszy. Aparat słuchowy ma , ale ciągle na niego narzeka i nie zakłada. Trudno to wszystko ogarnąć. Opiekunki owszem perzychodziły, ale jak mówi - ciągle jej cos ginie. Ale prawda jest taka, że gdzies połozy i nie pamięta. Dziś zaproponowałam jej aby przyjechała do mnie na kilka dni . Mam 2 pokoje, ale niech tam pomyslałam posiedzi sobie trochę z mężem i normalnie poje, ale oczywiście NIE. Wyprosiłam , aby chociaz w poniedziałek się do nas wybrała. Niby obiecała, ze tak , ale jak będzie,, To sie dopiero zobaczy. w planie mam w tym czasie zaprosić do niej odpowiedniego lekarza, Co będzie to dopiero czas pokaże.
Całe szczęście, ze ja nie wrodziłam sie do niej. bo wszyscy wokół mieliby przechlapane.......
maria19521
23 stycznia 2016, 22:10myślę, że to dzięki temu ,ze bardzo przestrzegam wszystkich zasad- woda, dieta - treningi - choc jak dla mnie są wykańczające, ale o to chodzi. Myślę, ze niedługo waga będę chudnąć coraz mniej, ale zobaczymy. Dotychczas miałam 1500 kalorii, a od tego tygodnia będzie już 1400. Pozdrawiam