Nie dacie wiary jak ja tęskniłam za pracą ale nie powiem miesiąc w domu to taki bonus od losu bez względu na przyczynę .Wszyscy widzą że jestem inna taka świeża i wypoczęta .Pomimo iż na wadze mam dopiero lekki sukcesik to nikt nie potrafi określić co się zmieniło ale jednogłośnie twierdza że na plus .
Moim zdaniem to mój sposób bycia .Wszędzie mnie pełno , z każdym pogadam choćby w przelocie ,spodnie robocze zrobiły się lużne to krok też szybszy a jak się hi hi wyprostuje i brzuch wciągnę to już w ogóle wszyscy mi dzień dobry mówią .
Wcześniej też mówili tylko hi hi bez ukłonu .Jest to tak budujące i mobilizujące do jeszcze większych starań o lepszą siebie .
Jednak nie do końca chyba pamiętałam jaki mam zapierdol w pracy jak za nią tęskniłam
Jak ja doceniłam że w tym tygodniu tylko dwa dni mi się trafiły - to taka adaptacja do mojego dnia codziennego .Dzisiaj jestem tak zmęczona jak bym kilofem machała . Po obiedzie nad kawą oczy mi się zamykały a na obiad była rybka .
Ten kawałek ryby na talerzu ( flądra ) możecie pomnożyć przez trzy byłam tak głodna .Miało być na dwa dni no ale niestety nie będzie .Jedyne pocieszenie to takie że ten obiad trzyma mnie do teraz a mamy prawie 22 .No w sumie na kolacje to ja mam teraz drinka .Treningu nie było miałam go oczywiście w pracy a że popełniłam dzisiaj błąd to kilometrów i kroków nabiłam dzisiaj jeszcze więcej niż wczoraj bo zaliczyłam dzisiaj gonitwę po magazynie żeby wysyłka z błędem nie pojechała .
Słonko dzisiaj do mnie zawitało , padało tylko troszkę , woda odpływa jednak las nadal nie do przejścia .Tak więc jutro czeka mnie na treningu asfalt -optymizm mnie nie opuszcza
DLA WSZYSTKICH WALCZĄCYCH ZAJEBISTEGO WEEKENDU