Od samego rana burczało mi w brzuchu ,
nie mylić z jestem głodna -bo tak nie jest .
Dla mnie to bardziej odzywający sie zdrowy rozssądek ,
którego jeszcze nie zatraciłam .
Pamiętam jak ostatnim razem będąc w takiej samej sytuacji ,
wcale mi nie przeszkadzało że nie mogę jeść .
Wogóle nie przywiązywałam do tego jakiejkolwiek wagi
a wręcz byłam wniebowzięta że kilogramy mi lecą
tak tanim kosztem ,bez żadnego wysiłku .
Teraz jest inaczej .
Pół nocy nie spałam myśląc jak to zrobić aby zmusić się do zjedzenia czegokolwiek ,choć odrobinę .
Myślę że wymyśliłam .
Zrobiłam dziś zupę pomidorową z pomidorów które
zaprawiam latem na cała zimę -uwielbiam ta zupę .
Podchodziłam do nałożenia sobie ze trzy razy
dopiero około dwunastej nie dałam za wygraną .
To mały talerz a i tak siedziałam nad nim z pół godziny ,
jak dziecko w przedszkolu które się uparło że nie zje .
W normalnej sytuacji zjadła bym dwa razy tyle
a tak z każdą łyżką walka ze samą sobą .
Uważam jednak że sukces osiągnełam .
Poległam po paru godzinach przy drugim posiłku ,
również takim który bardzo lubię .
To bunc z wędzonym łososiem -zjadłam nie całą połowę .
Pomimo lekkiej porażki i tak jestem pełna optymizmu ,
jutro napewno będzie lepiej .
POGODNEGO WIECZORKU
alicja205
10 grudnia 2013, 21:57Kiedyś nie rozumiałam jak można nie jeśc ze stresu, ale jak starszy syn wylądował w szpitalu z podejrzeniem poważnej choroby to nie jadłam z tydzień. Schudłam wtedy 5 kilo, ale nikomu nie życzę takiej kuracji odchudzającej. Wracaj szybciutko do równowagi, martwię się o Ciebie. Dobrze, że troszkę jesz. Ściskam mocno
Inna_1
9 grudnia 2013, 15:01Dobre i co kochana ale wody nie odpuszczaj skoro nie możesz jeść:/ wracaj do pozytywnego świata :)
moniaxxxxx
9 grudnia 2013, 13:56Dzielna dziewczynka:) Doskonale Cię rozumiem , mam dokładnie tak samo. Jak mam stres jedzenie dla mnie nie istnieje! !!! Nie jestem w stanie nic przełknąć, nawet jeśli jest to moje ulubione jedzenie. Mam nadzieję ,że szybko ten stan Cię opuści. Pozdrawiam
kompulsiarz
9 grudnia 2013, 09:25jak ja dawno nie jadłam pomidorówki, mmm
gruszkin
9 grudnia 2013, 06:02NIe znam tego uczucia i wydawało mi sie zawsze, że niestety, że nie znam, ale widzę, że to problem... Wracaj do siebie.
pazzobruna
8 grudnia 2013, 22:58Fajnie że małymi kroczkami wracasz do normalnego jedzenia :) oby tak dalej!