Po domu latały mi cztery motyle ,
nie wiem skąd aż tak dużo ale wprawiły mnie w świetny nastruj .
Suszek okrutniczek meczył mnie cały dzień ,
powód nieznany .
Jak nie cierpie czystej wody tak wypiłam jej chyba kilka wiader ,
wieczorem miałam wrażenie że wcielam się hi hi w wańke wstańke .
Wspomniałam wczoraj o moich grzybkach .
Kocham chodzić do lasu i spędzać tam czas ,zwykle jest to siedem ,osiem godzin .
Nawet męża zaraziłam takim spedzaniem czasu ,
przez ostatnie lata chodziłam sama ,teraz sie to zmieniło .
Zawsze coś przyniesiemy .
Moje wczorajsze menu .
Śniadanie .
omlet z grzybkami
Obiad .
ryba ,pieczone ziemniaki -warzywa z dnia poprzedniego
Do pracy wziełam .
No i wpadła jeszcze urodzinowa czekoladka koleżanki
(nie jedna a trzy )
wkońcu trzydziestkę ma się hi hi tylko raz .
Wyrzutów sumienia -brak .
Jutro kilka słów o mojej Edytce -znowu chora .
POGODNEGO DNIA
Bragadino
10 października 2013, 12:29No nie rób mi tego - ja na grzyby w tym roku nie mam co liczyć... A tej ślicznej pannicy zdrówka życzę.
dorotuniaa
10 października 2013, 12:17Ja tak samo, jak czytam niektóre jadłospisy to aż się dziwię , że na tym można wyżyć ... A zdrową pizze na śniadanko bym jadła ale nie chce mi się robić :)
dorotuniaa
10 października 2013, 09:59Grzybki piękne nazbieraliście Chętnie bym się też wybrała na grzybobranie :) A menu baardzo pysznie wygląda :)