Ale wieje... wiatr mnie dziś obudził. I dobrze, bo spałam... 15 godzin! Dawno nie miałam takiego wyczynu. Ale fakt, ze zmęczenia przez cały tydzień mi się dawało we znaki. Każdego dnia wstawanie to była katorga. Mam nadzieję, że odespałam.
Przez tą drzemkę (położyłam się na chwilę po obiadokolacji ;) nie było wczoraj stepera. Ale i tak dobrze jest bo spadek mam w tygodniu 0,4 kg. I zazwyczaj to u mnie tak wychodzi, więc już chyba powinnam się przyzwyczaić do tej wartości i nie liczyć a więcej.
Choć do końca roku mam zamiar przycisnąć. Biorę udział w wyzwaniu 2 kg do końca roku i było by super jakby mi się udało. Oczywiście te 2 kg nie od dziś tylko od początku grudnia ;)
Tyle na tę chwile. Zaraz się zbieram na zakupy. Na szczęście nie duże, bo pewnie dizś wszędzie pełno ludzi. Mięso na pasztet odebrać i kilka rzeczy na weekend do jedzenia dokupić.