Wczoraj wlazłam na wagę i ujrzałam największą liczbę jaka kiedykolwiek tam widziałam. 68 kg. Trochę mnie to rozłożyło. Tydzień nie jadłam słodyczy, nie objadałam się, dużo spacerowałam. A tu taka nie miła niespodzianka.
Nie wiem na co ja czekam z tym ruszeniem dupska. Dokucza mi kręgosłup, ale tak na prawdę powinnam iść do fizjoterapeuty i coś z tym zrobić. I dowiedzieć się jaki rodzaj aktywności mogę popełniać.
Za to uporządkowałam spiżarnię i mam teraz taką ładną, że napatrzeć się nie mogę. Małżowin dorobił półki. Wszystko pomyte i ładnie poukładane. W końcu widzę co mam i z czego mogę skorzystać. Niestety efektem poprzedniego stanu rzeczy było, że kilka słoików i puszek wylądowało w śmietniku bo przeterminowane... Nie lubię wywalać jedzenia. Ale i ostatnio kupuję znacznie też rozważniej.
Spisałam też zawartość zamrażalnika, żeby wiedzieć z czego mogę korzystać. I się okazało, że tam 5 gotowych obiadów mam- w sensie mięs. A ja narzekam, ze nie mam czasu gotować i dlatego jem na mieście.
Byliśmy też w Ikei po kilka przydatnych drobiazgów (pudełka, uchwyty, poduszki na krzesła). Mieliśmy do wykorzystania jeszcze kartę podarunkową ze ślubu to się przydała.
Byłam też na USG i w moim brzuchu wszystko dobrze, tylko za dużo... gazów. Mi to się wydaje, ze skoro jest mnie więcej, to mi się flaki w brzuchu nie mieszczą i dlatego mnie boli. No ale dobrze, ze sprawdzone. Jeszcze jutro jeden lekarz i już będę na wskroś przebadana.
@ nadciąga:(
akuku3
11 listopada 2014, 10:52Świetny pomysł ze spisem zamrażarnika, nie wpadłam na to.
mania_zajadania
11 listopada 2014, 11:22Bez tego zapominam co mam i nie korzystam... Taką kartkę ze spisem wieszam na lodówce i skreślam wyciągnięte rzeczy. Jakoś nie mogę się jeszcze zmobilizować, zeby dopisywać to co wkładam. Po prostu raz na kwartał przekopuję całośc i od nowa spisuję.