Po majówce całkiem dobrze. Bałam się jej jak ognia, grille, piwko, późne jedzenie. Ale jakoś dałam radę. Pierwsze moje zarządzenie: grilla robimy raz i to na obiad. Jakoś to przełknęli. Po drugie zagoniłam wszystkich i siebie też do roboty. Niestety mój tata jak to samotny obecnie facet posprzątać posprząta ale raczej to co na wierzchu. Zakurzonymi kątami i pajęczynami, których bez okularów nie widzi wcale się nie przejmuje. Dom stał całą zimę pusty to i wiadomo, że trzeba coś ruszyć. Zawsze mama to robiła a teraz.. Ja nie odpoczęłam ale dużo zrobiłam. Aż miałam zakwasy w tyłku od schylania się. Inna sprawa, że dostałam @. Ale co tam. Jakoś zleciało. Dzisiaj ze strachem stanęłam na wadze i widzę 90,3 kg. Fajnie, już tak mało dzieli mnie od upragnionej 8.
Pozdrowienia i buziaki !!!!
breena.
4 maja 2015, 17:11Powodzenia :)
angelisia69
4 maja 2015, 17:02no to aktywna majowka za toba ;-) dobre rozporzadzenie z tym grillem heh