A może to wszystko co robię jest bez sensu. Przecież i tak mi się nie uda. Już tyle razy próbowałam i potem wszystko wracało. Może już tak ma być. Jedni są chudzi inni grubi. Ja wylosowałam to drugie. Po co walczyć z przeznaczeniem.
Niby nie jest strasznie. Niby nie chodzę głodna. Niby fajnie zmieścić się w rzeczy o 2 rozmiary mniejsze.
Ale...Mam taką ochotę na pizzę. Tak strasznie chciałabym zjeść lody, najlepiej całe pudełko. Tak fajnie byłoby odpuścić ćwiczenia i obejrzeć film z paczką czipsów w ręku.
Ale nie. Szkoda trochę odpuścić. Bo nagle to co robiłam przez ostatnie 2 miesiące okazuje się bezwartościowe.
Wyrwałam szwagrowi z wielkim bólem orbitrek. Nie chciał dać choć sam nie używa. A waży już pewnie ze 150 kg. Nareperowałam go sobie i od kilku dni zasuwam. Mam nadzieję zobaczyć tą 8 z przodu przed 1 maja.
Ale doła mam i tak.
xleila
13 kwietnia 2015, 10:52zawsze możesz zrobić domową pizze, jest zdrowsza i smaczniejsza :)