zimno nadal bardzo ale co tam, kalorii wiecej spalam dzieki temu.
pogoda zaczyna wygladac w koncu zachecajaco do jakiego ruchu. na tej glodowce to nie bardzo chce sie ruszac ale jeszcze tydzien i zaczne dokladac jedzenie wtedy z pewnoscia rusze dupsko, najpierw z kijkami a potem mam nadzieje z rowerem i silownia:)
moj maz biega codziennie na 7 rano juz chyba 2 rok. ja pare raze dolaczalam, najdluzej na chyba 3 tygodnie, zawsze jakos opadal zapal i sily i konczylo sie ruszanie tylka na obietnicach, ze niebawem wroce do cwiczen...
ja tez musze sie wspiac na wyzyny mojej silnej woli i skonczyc z tymi wymowkami!
oj, jak mi sie juz marzy jakis chudy kurczaczek, albo nie, lepiej jakas rybka z warzywkami... mhmmmm, jeszcze tydzien, jeszcze tydzien i dam rade!!!
Mrs.Seal
4 marca 2013, 17:01Kochana, piękny wynik :) gratuluję , podziwiam i zazdroszczę
Rubakota
4 marca 2013, 11:44Ładny spadek. Zastanawia mnie tylko słowo 'głodówka'. Nie brzmi to za dobrze. Zamiast się głodzić i męczyć cały dzień lepiej się przemęczyć 1 godzine rano i przyłączyć do męża. Albo samemu na dywanie pomachać kończynami :) Napewno to zdrowsze niż głodzenie :)
sofiaaaa
4 marca 2013, 11:12Gratuluje spadku:)
aeroplane
4 marca 2013, 11:09piekny spadek ,gratuluje!