Boże jak to boli. Nie mogę znaleźć miejsca. Nie mogę się uspokoić. Muszę brać tabletki uspokajające. Dlaczego mnie to wszystko spotyka. Dlaczego nie mam oparcia w kimś kogo kocham. Dlaczego ja zawsze lokuje uczucia tam gdzie ich chyba powinno nie być. Wiedz, że Cię kocham. Kochasz? A gdzie jesteś? Dlaczego pozwalasz mi tak cierpieć?
Ty też cierpisz ja to wiem, ale nie uciekaj. Ranisz jeszcze bardziej. Stań na wysokości zadania. Schowaj dumę do kieszeni i nie bądź wiejskim macho. Dlaczego nie dochodzi to do Ciebie, że ktoś przez Ciebie cierpi. Dlaczego nie dochodzi do Ciebie, że ktoś Cię tak bardzo kocha, że ktoś Cię potrzebuje. Chciałeś się zabawić mną?
Co ja mam zrobić, żeby do niego doszło, że ja na prawdę go kocham, że na prawdę we mnie ma wszystko, oparcie, uczucie, troskę, bezpieczeństwo. Dlaczego on ode mnie ucieka. Dlaczego zawsze ucieka jak nie potrafi sobie z czymś poradzić.
Dlaczego on nie chce nic dopuścić do siebie. Dlaczego uważa, że kłamię mówiąc, że poronienie to coś bardzo oddziałującego na psychikę kobiety. Nawet chciane poronienie czy poronienie niechcianego dziecka. To są hormony, to jest burza hormonów. Czy ja mówię nieprawdę? Rozmawiałam trochę z psychologiem, czy ona też kłamie?
Co się stało?
Noc z soboty na niedzielę poroniłam, po 00:00. Rano wybuchłam na mojego M. Nie wiem co sie działo, nawet nie pamiętam wszystkiego co mówiłam. Wyszedł. Wpadłam w jakąś histerię. To było straszne. Nie potrafiłam sobie poradzić. Ja nie wiem co we mnie wstąpiło. Odszedł, a ja tak cierpię. Zostałam z tym sama. Mówi, że jeszcze jesteśmy razem. Ale jak jesteśmy jak go nie ma. Boże to tak boli. Nie radzę już sobie. Biorę leki uspokajające.
Nie mogę jeść, nie mogę pić, nie mogę spać. Tak pragnę się przytulić, poczuć wsparcie, troskę. Mówił, że mnie kocha i nie zostawi. Zostawił mnie w momencie kiedy potrzebowałam go jak nigdy więcej. Nie mogę się skupić. Nie mogę pracować. Kilka dni krwawiłam bardzo, już mniej. W środę idę do ginekologa, jak zwykle sama.
Przez ten cały czas wspierał mnie ktoś inny, ktoś obcy dla mnie, ale stał się bliższy przez to. Dziękuję mu za to. W każdą moją histerię dzwonił i uspokajał, w każde zawahanie emocjonalne był, rzucał wszystko co robił i rozmawiał ze mną. Rozmawiał przed zaśnięciem. Upewniał się, że zasnę. Brałam leki i rozmawialiśmy aż będę bardzo senna.
Ja wiem, że mu też ciężko. Znam go trochę. Wiem, że on zawsze ucieka jak mu źle. Wiem, że dużo w życiu przeszedł. Wiem, że nie miał łatwo. A ja mu chciałam dać to wszystko czego nie miał. Jeny, czy ja go aż tak kocham, że usprawiedliwiam coś czego nie da się usprawiedliwić? Czu może jestem aż tak głupia? Nie wiem już co ja mam robić.
Ktoś, kto kocha, chyba jest mimo wszystko? Czy nie mam racji?
Manaaa
mmMalgorzatka
12 kwietnia 2020, 17:23Rozumiem Cię doskonałe. Spotkała Was tragedia. Ale nie tylko Ty stracilaś dziecko. Facet też sobie z tym nie radzi. Może pomogą Ci mama, przyjaciółka? A do faceta napisz spokojnego smsa, że go potrzebujesz i musicie porozmawiać.
mmMalgorzatka
12 kwietnia 2020, 17:23Rozumiem Cię doskonałe. Spotkała Was tragedia. Ale nie tylko Ty stracilaś dziecko. Facet też sobie z tym nie radzi. Może pomogą Ci mama, przyjaciółka? A do faceta napisz spokojnego smsa, że go potrzebujesz i musicie porozmawiać.
NewBegining2015
12 kwietnia 2020, 11:52Witaj Po pierwsze bardzo Ci współczuję to wielka tragedia... Po drugie masz prawo wybuchnąć po czymś takim. Co do partnera to nie będę się wymadrzac bo nigdy nie byłam w związku ale tak jak piszesz twój partner też wiele w życiu przeszedł a milczenie to jego forma ucieczki i on też na pewno cierpi bo w końcu to było też jego dziecko. Wiem że ty jako matka inaczej mocniej przeżywasz stratę ale partner też na pewno. Sądzę że za jakiś czas jak trochę opadnie ból powinniście spróbować porozmawiac na pewno nie milczę może spróbujcie poszukać pomocy psychologa... Bardzo Ci współczuję